Click in the field, then press CTRL+C to copy the HTML code
Po?egnalne s?owo
O drog? moj? pytasz si? i z?ymasz,
?e ta wykracza poza s?o?c twych sfery.
Nie chc? ci? ?udzi?; widzisz: jestem szczery,
Nie pójdziesz za mn?, lecz mnie nie powstrzymasz.
Gdzie ?wiat mój? s?o?ce? gdzie jest moja meta?
Mo?e meteor b??dny, nie kometa,
Chwil? nadziemskie ol?niwszy etery,
Zgasn? w ciemno?ciach, wi?c imi? me wyma?
Z listy twych bratnich planet, co bez ko?ca
Kr?ci? si? b?d? ko?o swego s?o?ca.
Mo?e kataklizm straszny mnie tam wi??e
Z nieznajomego biegunami ?wiata,
Mo?e fatalizm pcha mnie, a zatrata
Jedynym kresem, do którego d???;
Na có? mi wiedzie?, gdy wytkni?ta droga?
A reszt? zda?em na los czy na Boga.
Jam ju? zm?czony t? ci?g?? gonitw?,
W której co chwila duch mój ?ama? skrzyd?a,
Nic mog?em niebios przejedna? modlitw?,
A Syzyfowa praca mi obrzyd?a;
Nie chc? ju? ducha okie?zna? w w?dzid?a
Jak niesfornego rumaka przed bitw?,
By zwyci??onym powróci? z wy?omu,
Unosz?c ha?b? do pustego domu.
Ach! w tej bezbrze?nej pustyni dla ducha
Nie ma gdzie widze? swoich uciele?ni?!
Wi?c chocia? serce jak wulkan wybucha,
Samotne musi wieczno?? gniewu prze?ni?
I do grobowców przywykn?? milczenia,
Nim znajdzie w prochach cisz? zako?czenia.
Wol? wi?c, pe?en pogardy i wstr?tu,
Odwróci? moje ob??kane oczy -
Od tego l?du pró?nego lamentu,
Od tej przysz?o?ci, któr? robak toczy,
I zapatrzony w mój idea? bia?y,
Sta? jako pos?g na ból skamienia?y.
A kiedy s?o?ce gasn?ce o?wieci
Ostatni dzie? mych marze? i upadek,
Sam swojej ha?by i rozpaczy ?wiadek,
W milcz?c? przepa?? duch si? mój rozleci
I nie zostawi dla was nic po sobie,
Co by?cie mogli l?y? lito?ci? w grobie.
poem by
Adam Asnyk
from
Publiczno?? i poeci
solid border
dashed border
dotted border
double border
groove border
ridge border
inset border
outset border
no border
blue
green
red
purple
cyan
gold
silver
black