Click in the field, then press CTRL+C to copy the HTML code
Na przedpieklu
Raz mi tak ?ona dopiek?a,
?em si? powiesi? na górze;
Cia?o zosta?o na sznurze,
A dusza posz?a do piek?a.
Str?cona w otch?anie ciemne,
Trz?s?a si? ca?a ze strachu,
Po siarki przykrym zapachu
Poznaj?c pa?stwo podziemne.
Zaledwie biedaczka, dusza,
Stan??a w przepa?ci na dnie,
Gdy dziki Cerber wypadnie
Targa? za po?y kontusza.
I tak j?? szarpa? zdradziecko,
?e gdym si? broni? sposobi?,
Zo on tymczasem ju? zrobi?
Z kontusza tunik? greck?.
W?c w takim klasycznym stroju
Ja, szlachcic i Podolanin,
Szed?em, a duchy po kroju
Mniema?y, ?em jest poganin.
Charon w ?a?cuchy mnie oku?
I zawiód? na odwach prosto,
Gdzie przed piekielnym starost?
Spisywa? trzeba protokó?.
Na s?dzie Eak zasiada?,
Przy nim Radamant z Minosem;
Spojrzeli na mnie ukosem,
??daj?c, bym si? spowiada?.
Widz?c, ?e patrz? przed siebie,
Nie wiedz?c, co mówi?, zgo?a,
Radamant gniewny zawo?a:
Co? przyszed? robi? w Erebie?
Jakie do niego masz prawo?
Jakie masz w piekle zas?ugi?
Czy szereg twych zbrodni d?ugi
Wyst?pn? okry? ci? s?aw??
Czy? mo?e jako wódz srogi
Rozpu?ci? na ?wiat swe hordy,
Sia?e? po?ogi i mordy,
Wzywaj?c do walki bogi?
Lub mo?e jak Tytan nowy
Niebiosa pobieg?e? gwa?ci?
I ziemi? chcia?e? przekszta?ci?,
Niszcz?c fatalizm duchowy?
Mo?e? by? zemsty Orestem
I w krwi swych bliskich si? p?awi??
No, powiedz, czym?e? si? ws?awi??
Mordami? zdrad?? incestem?
Na to ja, szlachcic struchla?y,
Rzek?em: - Niech porw? mnie diabli;
Je?eli dotkn??em szabli
Przez ?ycia mego wiek ca?y!
Jestem cz?ek prawy, zamo?ny...
Moi piekielni panowie,
Co wam te? ?wita po g?owie
Bym mia? by? taki bezbo?ny?
?y?em przyk?adnie na roli,
Czysty przed lud?mi i Bogiem,
Nikomu nie by?em wrogiem,
Strzeg?em si? wszelkiej swawoli.
Gromi?em ?ycie nami?tne,
Pró?ne marzenia post?pu
Nie mia?y do mnie przyst?pu,
Doktryny by?y mi wstr?tne.
Nie gustowa?em w poezji,
Poga?skich nie czci?em bogów,
Strzeg?em si? ideologów
I heroicznych herezji.
Prowadz?c ?ycie w porz?dku,
Nie mia?em wi?kszej ambicji,
Jak zosta?... pos?em w Galicji,
Gdziem s?yn?? z swego rozs?dku,
Ale czart jaki? mnie zbiesi?:
Gdy mocniej zala?em g?ow?,
Ró?ne zgryzoty domowe
Sprawi?y, ?em si? obwiesi?.
Gdym sko?czy?, wsta? Minos straszny
I rzek?: - Co robi? z tym fantem,
Z Beotem i obskurantem?
Dla piek?a jest za rubaszny!
I tak po krótkich namowach
Wszyscy trzej, mrucz?c pod nosem,
Radamant, Eak z Minosem
Zawarli wyrok w tych s?owach:
Id? jeszcze na ziemi?, bracie,
Zaj?? si? twoim rzemios?em,
A b?dziesz wybrany pos?em,
Zasi?dziesz nawet w rajchsracie.
A kiedy ju? w delegacji
Staniesz w obronie wolno?ci,
Chc?c nam dochowa? wdzi?czno?ci,
Pami?taj o propinacji!
I nie tra? nigdy nadziei,
Walcz ?mia?o na ka?dej sesji,
Zdob?dziesz du?o koncesji...
Banków i nowych kolei.
Cho?by kto za z?e poczyta?,
?miej si?! bo sprawa jest czysta,
Wszak?e kraj na tym skorzysta,
Je?li powi?kszysz kapita?.
Piek?a si? nie bój tym bardziej,
B?d? tylko ?mia?o bezczelnym,
Honorem r?czym piekielnym,
?e piek?o tob? pogardzi.
poem by
Adam Asnyk
from
Publiczno?? i poeci
solid border
dashed border
dotted border
double border
groove border
ridge border
inset border
outset border
no border
blue
green
red
purple
cyan
gold
silver
black