Click in the field, then press CTRL+C to copy the HTML code
Ba?? t?czowa
Od kolebki bieg?a za mn?
Czarodziejska ba?? t?czowa
I szepta?a wci?? do ucha
Melodyjne zakl?? s?owa.
Urodzona nad wieczorem
Z cichych gaw?d mych piastunek,
Spala ze mn?, na mych ustach
K?ad?c we ?nie poca?unek.
I budzi?a si? wraz ze mn?,
I wraz ze mn? ci?gle ros?a,
I z ko?yski na swych skrzyd?ach
W jaki? dziwny ?wiat mnie nios?a...
Ponad morza purpurowe,
Ponad srebrne nios?a rzeki,
Po zwodzonym mo?cie t?czy
W cudowno?ci ?wiat daleki...
Otworzy?a mi zakl?ciem
Brylantowy w ska?ach parów
I wkroczy?em raz na zawsze
W kraj olbrzymów, widm i czarów.
I zamkn??y za mn? wrota
Jakie? wró?ki czy boginie,
Wi?c na ca?? ?ycia kolej
Szed?em b??dzi? w tej krainie.
W tej krainie, w której wszystko
O?ywion? bierze posta?,
W której ka?dy g?az ma dusz?
I cz?owiekiem pragnie zosta?...
Z?otolistnym szed?em gajem,
Gdzie si? wszystko skrzy i z?oci,
Gdzie zakwita skryty w cieniu
Tajemniczy kwiat paproci.
Szed?em gajem, gdzie doko?a
?piewaj?ce szumi? drzewa,
Gdzie m?odo?ci wiecznej ?ród?o
Czyste wody swe rozlewa.
I wita?y mnie po drodze
Rozmarzone oczy kwiatów,
Co patrzy?y tak wymownie
W niezmierzon? przestrze? ?wiatów.
I wita?y ludzkim g?osem
Ró?nobarwnych ptasz?t chóry,
Ukazuj?c dalsz? drog?
Nad przepa?ci brzeg ponury.
Ja s?ucha?em ?piewnej wró?by
I z o?ywczej pi?em fali,
I w g??b dzikszej coraz puszczy
Niestrwo?ony szed?em dalej.
Pró?no gro?ne widma strasz?,
Pró?no k??by gadzin sycz?,
Bieg?em naprzód, zapatrzony
W jak?? jasno?? tajemnicz?.
I przeby?em czarne puszcze,
I spienionych wód odm?ty
I stan??em u stóp góry
Prostopadle na dó? ?ci?tej.
Na jej szczycie b?yszcza? zamek,
Kryszta?owy gmach olbrzyma,
Co zakl?ciem w swojej mocy
Najpi?kniejsz? z dziewic trzyma.
Przed zamczyskiem stoj? smoki
I te paszcz? sw? czerwon?
Ogie? z?oty i ró?owy
Pod ob?oki w gór? zion?;
Swe spi?owe je??c ?uski,
Broni? skarbu zakl?tego,
Najpi?kniejszej z wszystkich dziewic
W kryszta?owym zamku strzeg?.
Jednak mimo czujnej stra?y
Jam j? ujrza? na ska? szczycie
I odgad?em, ?em tu przyby?,
Aby dla niej odda? ?ycie.
Mia?a gwiazd? na swym czole,
Pod nogami sierp ksi??yca,
B??kit niebios w swoich oczach
I anio?ów cudne lica;
I od razu swym spojrzeniem
Zaszczepi?a mi?o?? w dusz? -
I pozna?em, ?e koniecznie
Do niej w gór? d??y? musz?.
Wi?c po nagiej, g?adkiej ?cianie,
Zapatrzony tylko na ni?,
Na powojów wiotkich splotach
Zawisn??em nad otch?ani?.
Coraz wy?ej pn?c si? hardo,
Ju? widzia?em j? przy sobie...
I w zachwycie do królewny
Wyci?gn??em r?ce obie.
Mia?em schwyci? j? w obj?cia...
Gdy powojów p?k?y sploty -
I upad?em w g??b otch?ani,
Gdzie z ran gin? i t?sknoty.
Lecz cho? z serca krew up?ywa,
Cho? w przepa?ci ciemnej le??,
Jeszcze wo?am: "Za ni?! za ni?!
Id?cie goni?, o rycerze!
Id?cie pi?? si? w gór?, w gór?,
Ponad ciemnych ska? kraw?dzie!
Mo?e przyjdzie kto szcz??liwy,
Co j? we?mie i posi?dzie.
Cho? nie dojdzie - chocia? padnie,
Przecie? ?ycia nie roztrwoni,
Bo najlepsza cz?stka ?ycia
W takiej walce i pogoni.
Warto cho?by widzie? z dala
Ów zakl?ty gmach z kryszta?u,
Warto, p?ac?c krwi? i bólem,
Wej?? w krain? idea?u.
Gdyby przysz?o mi na nowo
Od pocz?tku zacz?? ?ycie,
Bieg?bym jeszcze po raz drugi
Za t? pi?kn? na b??kicie!"
poem by
Adam Asnyk
solid border
dashed border
dotted border
double border
groove border
ridge border
inset border
outset border
no border
blue
green
red
purple
cyan
gold
silver
black