Albo znajdziemy drogę, albo ją sami wytyczymy.
quote by Hannibal
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Romanian
Related quotes
Złodziej pozwala wybrać: pieniądze albo życie; kobieta żąda obu naraz.
quote by Samuel Butler
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Piosenki, w których użyte jest czyjeś nazwisko albo opisany został konkretny fakt, starzeją się najszybciej.
quote by Wojciech Młynarski
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Hamlet: Być albo nie być, oto jest pytanie.
line from Hamlet, Akt trzeci, Scena pierwsza, script by William Shakespeare (1599)
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Dwa spotkania
Spotkałem go w młodości dniach -
W objęcia moje upadł on
I rzekł mi: "Bracie, w wspólnych snach
Znajdziem zwycięstwo albo zgon!"
Spotkałem go po latach wielu,
Spotkałem na środku rynku;
W objęcia padł: "Ach, przyjacielu o
Zawołał - chodźmy do szynku!"
poem by Adam Asnyk from Publiczność i poeci (1876)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Czas
Każda chwila ma swoje znaczenie,
Dla mnie, dla ciebie, dla niego.
W każdym momencie istnieje duża akcja,
Dla mnie, dla ciebie, dla niego.
Każdy moment jest decydujący,
Dla mnie, dla ciebie, dla niego.
Każda chwila może zmienić twoje życie.
Dziś, jutro, pojutrze, na zawsze
Dobre, złe, albo wcale.
Na chwilę,
Możesz być
O mnie, o tobie, o wszystko.
W jednej chwili,
Możesz stracić niewiele lub nic...
poem by Cornelia Păun Heinzel, translated by Krystyna Małgorzata
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
IX
Nieśmiertelności nie poszukuj w próchnie
Albo w czynnikach, co się wnet rozprzęgną -
Nieśmiertelnymi nie są kość i ścięgno,
Ni żądz płomyki, które śmierć zadmuchnie.
Te dumne myśli, co się w głowie lęgną,
Pójdą na pastwę bladej przemian druhnie,
Jeśli za zlepek znikomy nie sięgną,
I osobistej sławy oddźwięk zgłuchnie.
Wszystko, co świeci w ludzkich cacek kramie,
Co przypadkowe, ułomne i liche,
Co nosi zachceń osobistych znamię,
Choć się przystraja w odrębności pychę,
Wraz z swą skorupą w prochy się rozłamie,
Na dno przepaści opadając ciche.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XVII
Tu pani moja pod wszechwładne prawo
Wzięła mi serce a i życie razem;
Tu piękne oczy nęciła obrazem
Szczęścia; tam znowu była tak łaskawą!
Tu więzy kula, owdzie je kruszyła;
Tutaj się śmiałem, lub płakał gorąco...
Z tych skał patrzyłem za odjeżdżającą,
Gdy mnie wydarłszy ze mnie, tu rzuciła...
W te miejsca często przychodzę i siadam;
Miejsca zbyt drogie z cierpień i słodyczy,
Gdziem pokój serca utracił dziewiczy.
Tutaj w wesele, lub smutek zapadam,
W miarę jak w myśli postać ukochana
Jawi się tkliwa albo zagniewana.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
X
Widzę blask słodki patrząc w twoje oczy,
Bo moje grubym przysłonione mrokiem,
A kiedy równym idę z tobą krokiem.
Lekkie mi brzemię co mię zawsze tłoczy.
Twojemi skrzydły ulatam ze świata,
Twój duch mnie niesie w przestwór niedosiężny;
Gdy każesz drżący bywam, albo mężny;
Goreję w zimie a ziębnę śród lata.
Bo z twoją wolą moja chęć się godzi.
Bo z twego serca moja myśl się rodzi,
I słowa moje idą z twego tchnienia.
Ztąd jam podobny bardzo do księżyca.
Co tylko wtedy błękitom przyświeca,
Kiedy mu słońce pożyczy promienia.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Oglądam tylko programy publicystyczne i informacyjne. Jeżeli chodzi o rozrywkę, poziom jest obliczony na gust średni albo niski. Nie ma programów ambitnych, autorskich. Jest za to nurt kabaretu opartego o zespoły, które jeszcze do niedawna uważano za amatorskie, a teraz w sztuczny sposób się uzawodowiły. Nazywam je zawodowymi amatorami. Nie ma ich nawet jak porównać z moją szkołą kabaretu – Dudkiem, Egidą, Owcą. Najważniejsza w kulturze jest ciągłość. Niestety, została zerwana. Poza Andrzejem Poniedzielskim nie widzę w kabarecie nikogo ciekawego. Odpowiadały mi dwa pierwsze programy kabaretu Mumio, ale w tej chwili widuję go jedynie w reklamach.
quote by Wojciech Młynarski
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Ambitnym, którzy nie zadowalają się dobrodziejstwem życia, ni pięknością świata, nałożono jako karę, że sami zamęczają swe życie i nie czują pożytku i piękności świata.
quote by Leonardo da Vinci
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Architektura, jak każda sztuka, jest najdoskonalszym zwierciadłem, w którym odbijała się epoka tworząca ją, i z szczątków jej nawet można łatwo odgadnąć stopień materialnej i moralnej kultury tych, którzy ją do życia powołali, choć sami od wieków do snu wiecznego się pokładli. Stąd płynie wielkie znaczenie, jakie ma znajomość dziejów stylów dla każdego kulturalnego człowieka; stanowi ona jeden z kluczy zrozumienia dzisiejszej cywilizacji i minionych cywilizacji.
Stanisław Noakowski in O stylach w architekturze (1926)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Gra
W wypłowiałych fotelach stare kurtyzany,
O twarzach żółtobladych, oczach z porcelany,
Mizdrzące się a wstrętne i za każdym ruchem
Głośne swoich klejnotów podzwanianiem głuchem;
Wokół stołów zielonych tajemnicze larwy,
Twarze bez ust, a usta bez krwi i bez barwy,
I palce, które żądza skurczyła szalona,
Czepiające się chciwie kiesy albo łona;
Rządy bladych zwierciadeł pod brudnym sklepieniem,
Mury pokratkowane jasnością i cieniem
I lampy rzucające mdły swój blask dokoła
Na schylone i mroczne samotników czoła –
Oto obraz żałobny, co w noc jedną ciemną
Swoje smutne kontury roztoczył przede mną.
– Ach! i siebie-m tam ujrzał, w tym kole niemiłem!
Dumałem dłońmi wsparłszy skroń – i zazdrościłem.
Zazdrościłem grającym żądzy pełnej grzechu,
Bezzębnym zalotnicom fałszywego śmiechu,
A wszystkim spokojności, z jaką kupców wzorem
Frymarczyli urodą, sercem i honorem.
Ale nagle mnie żałość zdjęła nad człowiekiem,
Co duszę swoją czyni brudnych szaleństw ściekiem
I co biegnąc przez życie z twarzą krwią ociekłą,
Nad śmierć przekłada nędzę, nad nicość piekło!
poem by Charles Baudelaire, translated by Wiktor Gomulicki
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Sonet 6
Pośród narodów - wyście nędzarzami!
Z dumą hidalgów nosicie łachmany
I odkrywacie światu swoje rany,
Aby zarabiać na chleb krwią i łzami.
Własną nikczemność znacie dobrze sami,
Więc się chowacie w pamiątek kurhany,
I gdy kto skargę podniesie stroskany,
Wołacie, że on świętość grobu plami.
Trzeba mieć litość nad wami, nędzarze,
Trzeba wam życzyć, o biedni, ułomni,
Żebyście ciche zalegli cmentarze
I z tego świata zeszli bezpotomni;
Śmierć wam tę jedną nadzieję ukaże:
Że o was Polska i przyszłość zapomni!
poem by Adam Asnyk from Sen grobów
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Wodospad Siklawy
Jakaż to prządka snuje białe nici,
Które wśród głazów migają tak żywo,
Że je z daleka ledwie wzrok pochwyci?
Jakaż to prządka rozpierzchłe przędziwo
Łowi po skałach strojnych w szarą pleśń?
I z drobnych nitek srebrną wstęgę przędzie,
I przez granitów przewiesza krawędzie,
Nucąc wieczyście jednobrzmiącą pieśń?
To wartki strumień szumiącej Siklawy
Zagarnia wkoło śnieżne ścieki gór,
Na nić swą czarne nawiązuje stawy
I wiedzie głośny z kamieniami spór;
To potok wzbiera siatką wód pajęczą
I coraz głębiej pierś wąwozu orze,
I znika w ciemnej gardzieli otworze,
Kończąc krajobraz wodospadu tęczą.
Skromny to potok! a jednak w swym biegu
Tyle piękności naszych gór jednoczy -
Chylą się nad nim ściany pełne śniegu,
I gonią za nim czarnych stawów oczy.
Za nim piętrami spadających wzgórz
Ciągną się gruzem zasłane rozdroża,
Jak falujące a zastygłe morza,
Co skamieniały wśród pierwotnych burz.
Skromny to potok! lecz tak wdzięcznym rzutem
Zamyka wąwóz na błękitów tle,
Tak pięknie ginie w wnętrzu skał rozprutem,
Znikając w tęczach albo w sinej mgle.
Skromny wodospad! nie ma w świecie sławy,
Lecz tak mu pięknie w ukrytej czeluści,
Gdy na wiatr wstęgi srebrzyste rozpuści
Skromny wodospad szumiącej Siklawy.
poem by Adam Asnyk from W Tatrach
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Do młodych
Szukajcie prawdy jasnego płomienia!
Szukajcie nowych, nie odkrytych dróg...
Za każdym krokiem w tajniki stworzenia
Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia
I większym staje się Bóg!
Choć otrząśniecie kwiaty barwnych mitów,
Choć rozproszycie legendowy mrok,
Choć mgłę urojeń zedrzecie z błękitów,
Ludziom niebiańskich nie zbraknie zachwytów
Lecz dalej sięgnie ich wzrok.
Każda epoka ma swe własne cele
I zapomina o wczorajszych snach...
Nieście więc wiedzy pochodnię na czele
I nowy udział bierzcie w wieków dziele.
Przyszłości podnoście gmach!
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!
Ze światem, który w ciemność już zachodzi
Wraz z całą tęczą idealnych snów,
Prawdziwa mądrość niechaj was pogodzi
I wasze gwiazdy, o zdobywcy młodzi.
W ciemnościach pogasną znów!
poem by Adam Asnyk from W Tatrach
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XXVI
Pod lat brzemieniem i grzechu ciężarem
Pełzam w uporze złych nałogów sługa;
A gdy mię czeka śmierć jedna i druga,
Miłość mie poi swych trucizn nektarem.
I samodzielnej siły we mnie niema,
Bym mógł odmienić życie, miłość, narów;
Jeżeli światłem, mocą świętych darów,
Pan lecącego w przepaść nie zatrzyma.
Wszak niedość Panie duszę od zatraty
Wstrzymać i godną zrobić, by wróciła
Tam gdzie z nicości stoku była wzięta.
Wprzód nim cielesne pościągasz z niej szaty
Spraw by pokuta drogę jej skróciła,
I mogła wrócić do ciebie już święta. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
At-tartuszi
Utęskniony i zbolały
Po niebiosach błądzę okiem:
Czy nie znajdę gwiazdki małej,
Którą ty pochłaniasz wzrokiem!...
Gdy zawiodą nieba córy,
Chwytam ludzi, co w świat gonią,
By zapytać, czy z nich który
Twoją nie oddychał wonią.
Wchodzę w drogę wietrzykowi,
Gdy mi szeptem ucho pieści,
Czekam z drżeniem, co opowie,
Jakie ma o tobie wieści?!...
Błądząc tu i tam dzień cały,
Twój kochanek w słuch się zmienia,
Czy gdzie czasem nie rozbrzmiały
Słodkie dźwięki jej imienia!...
Goniąc mary wciąż zwodnicze,
Wzrokiem tonę w każdej twarzy:
Czy też ujrzeć się nie zdarzy
Choć podobne jej oblicze!...
poem by Al-Mu'tamid ibn Abbad
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Wstęp
O matko ziemio, dobra karmicielko!
Żywisz nas hojnie przy swej piersi mlecznej
Niebieskiej rosy ożywczą kropelką
I promieniami jasności słonecznej,
Które przerabiasz na chleb, co się mnoży
Codziennym cudem wiecznej myśli bożej.
O matko ziemio! ty nam dając ciało,
Zbudzoną duszę karmisz na swym łonie -
Dajesz jej poznać świata piękność całą,
Oprowadzając przez błękitne tonie,
I po gwiaździstym unosisz przestworze,
Co dzień poranku odnawiając zorze...
Roztaczasz przed nią kształtów nieskończoność
I coraz nowe przesuwasz obrazy,
Stroisz się w błękit morza, w łąk zieloność,
W błyszczące piaski, w niebotyczne głazy,
Rozwijasz widzeń tęczę malowniczą
I świeżych wrażeń napawasz słodyczą.
Ty ją przenikasz barw i dźwięków falą,
Przez zmysły drogę otwierając do niej,
Rzucasz w nią ognie, co się wiecznie palą
W obłoku marzeń i kwiecistej woni,
Podajesz przędzę, którą ona bierze,
Snując z niej dalej pasma uczuć świeże.
Ty jej swe wszystkie skarby zgromadzone
Rzucasz na pastwę z rozrzutnością matki,
Pozwalasz zdzierać z twarzy swej zasłonę
I coraz nowe zadajesz zagadki,
Kryjąc w swej dłoni jako Izys czarna
Kwiaty lotusów i pszeniczne ziarna.
Dobra piastunko! trzymasz nas tak mocno
Na swojej piersi, co się ciągle chwieje -
Sny cudowności zsyłasz porą nocną,
A we dnie własne opowiadasz dzieje...
Nawet prostaczkom dając mądrość wielką,
Dobra piastunko i nauczycielko!
My się nie możem oderwać od ciebie,
Ciężarem ciała z ciałem twym spojeni,
I chociaż myślą wzlatujem po niebie,
Sny zaświatowe ścigając w przestrzeni,
Musimy zawsze czuć pod nogą swoją
Ten grunt, na którym kształty nasze stoją.
Musimy z tobą w zgodzie żyć - inaczej
Duch się obłąka w mgle urojeń ciemnej,
W złudnych zachwytach, w bezpłodnej rozpaczy,
W sennym omdleniu lub walce daremnej,
I poza światem pędzi żywot chory,
Nie mając twardej dla siebie podpory.
Musim żyć z tobą w zgodzie - do mogiły,
Chociaż cel wyższy stawiamy przed oczy -
Pragnąc zaczerpnąć świeży zasób siły,
Każdy z nas musi w walce, którą toczy,
Tak jak Anteusz dotykać się ziemi...
Bośmy, o matko, wszyscy dziećmi twemi.
Na twoich błoniach wschodzimy jak kwiaty,
A ty stosowne nam wyznaczasz grządki;
Każdy dla siebie znajdzie grunt bogaty,
Swych poprzedników prochy i pamiątki,
I każdy tylko na swej własnej niwie
Może zakwitać silnie i szczęśliwie.
Tam tylko znajdzie odpowiednie soki,
Właściwy zakres i warunki bytu,
Skwarny blask słońca albo cień głęboki,
Modrą toń jezior lub krawędź granitu,
Tam kształt i barwę właściwą przybiera,
Na czas dojrzewa - i na czas zamiera.
Zna się z burzami swej ojczystej strony
I z tchnieniem wiosny, która go upieści...
I od początku idzie uzbrojony
Na rozkosz życia i jego boleści.
Więc nic dziwnego, że nad wszystkie inne
Musi ukochać zagony rodzinne.
To przywiązanie, które ludzie prości
Czerpią z cichego z naturą przymierza,
Stwarza ojczyznę jako cel miłości
I coraz więcej zakres swój rozszerza,
Aż cały krąg twój obejmie, o ziemio!
Razem z zmarłymi, co w grobowcach drzemią.
A kto ukochał ciebie sercem swojem
I w twe objęcia chyli się z tęsknotą,
Tego pogodnym obdarzasz spokojem,
Spojrzeniem matki i matki pieszczotą
W zaczarowane znów wprowadzasz koło,
Wracając młodość jasną i wesołą.
Chociaż do ciebie przybędzie złamany,
Uchodząc losów ciężkiego rozbicia,
Ty, dobrotliwa, zagoisz mu rany
I spędzisz z duszy palący ból życia,
I cierpiącego pojednasz człowieka
Z tym, co już przeżył, i z tym, co go czeka.
I wszystkim, którzy do ciebie się garną,
Pozwalasz zebrać odpowiednie żniwo;
Młodzieńcom dajesz serca moc ofiarną,
A starcom dajesz wytrwałość cierpliwą,
Zadowolenie, co twarz krasi bladą,
I uśmiech, z jakim do grobu się kładą.
Bo ty, o matko, masz dla swoich dzieci
Zawsze miłością promienne oblicze,
I twój wzrok jasny, co nam w życiu świeci,
Jeszcze rozwidnia mroki tajemnicze,
Kiedy zamykasz miłosierne łono
Nad garścią prochów - prochom powróconą.
poem by Adam Asnyk from W Tatrach
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Lilie wodne
Taki spokój rozlany w naturze,
Niebo takie czyste i pogodne -
Na jeziora przejrzystym lazurze
Zakwitają blade lilie wodne;
Zakwitają i z schyloną twarzą
Za czymś tęsknią i gonią, i marzą.
Sierp księżyca przegląda błyszczący
Przez nadbrzeżne sitowia i trzciny,
Łódka płynie po fali milczącej -
Na niej chłopiec patrzy w twarz dziewczyny,
A ta główkę rozmarzoną skłania,
Czyniąc jemu dziwne zapytania:
O czym marzą owe lilie smutne,
Zatopione w podwójnym błękicie?
Czy jak duchy jeziora pokutne
W śnie kwiecistym nowe biorą życie?
Gdzie je znowu w jasny wieniec wplata
Idealna twórcza piękność świata?
Czy też może służą za dyjadem
Utopionej w jeziorze dziewicy?
Albo tylko są odbiciem bladem
Ludzkich tęsknot wiecznej tajemnicy,
I dlatego sen życia je pieści
Echem naszych pragnień i boleści.
Ty się pytasz, mój biały aniele,
O czym marzą owe kwiaty senne?
W naszych piersiach kwitnie uczuć wiele,
A nie wiemy, gdzie biegną promienie,
I związani ze ziemią łańcuchem,
Nic nie wiemy, gdzie płyniemy duchem.
Wiemy tylko, że w ciągłej pogoni
Za tą marą piękności bezwzględną
Rozsiewamy kwiaty pełne woni,
Które kwitną chwil kilka i więdną,
Ale w każdym w krótkiej trwania dobie
Zostawiamy jakąś myśl po sobie.
Ja bym chciała - dziewczę się ozwało -
Mój sen życia powstrzymać w swym biegu
I zakwitnąć taką lilią białą,
Pełną woni na jeziora brzegu;
I nie ponieść żadnej serca straty,
Lecz tak zwiędnąć jako więdną kwiaty.
Ja się lękam w ciemną przyszłość płynąć
I utracić rajskich marzeń jasność;
Wolę raczej w chwili szczęścia zginąć
I twą miłość wziąć z sobą na własność,
I być pewną, że się nic nie zmieni
W blasku naszych wewnętrznych promieni.
Niech cię przyszłość, najdroższa, nie straszy!
- Odparł młodzian, topiąc wzrok w błękicie -
Myśmy najprzód już w miłości naszej
Zaczerpnęli nieśmiertelne życie
I możemy iść dalej bezpieczni,
Że się sen nasz za światem uwieczni.
Los nas może na zawsze rozłączyć,
Wyszukiwać męczarnie najrzadsze,
Może w serca truciznę nam sączyć -
Tych chwil szczęścia on jednak nie zatrze!
I zostawim nad swoją mogiłą,
Co nam spójnią nieśmiertelną było.
Może także nad tonią błękitną,
Tu gdzie teraz rozmawiamy z sobą,
Takie lilie znów po nas wy kwitną,
Naszych losów owiane żałobą,
I w niebiosa patrząc się pogodne,
Będą o nas marzyć lilie wodne.
poem by Adam Asnyk from Kwiaty
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Pieśń myśliwska Gromady Seeoneeńskiej
Gdy świt błysnął na niebie, sambhur beczeć zaczyna —
Najpierw raz — potem drugi i trzeci!
I już jeleń wyskoczył — i już jeleń wyskoczył —
Z gąszczy lasu, znad stawu, gdzie żeruje zwierzyna.
Jam na czatach samotnych go zoczył —
Najpierw raz — potem drugi i trzeci!
Gdy świt błysnął na niebie, sambhur beczeć zaczyna —
Najpierw raz — potem drugi i trzeci!
I wnet wilk się przekrada — i wnet wilk się przekrada –
By wieść zanieść radosną do drużyny, do stada —
A my tropim i weszym, i głosimy na śladach —
Najpierw raz — potem drugi i trzeci!
Gdy świt błysnął, zawyła cała Wilcza Drużyna —
Najpierw raz — potem drugi i trzeci!
Wierna puszcza nie zdradzi wilczych śladów i kroku!
Nasze ślepia nam drogę oświecają w półmroku!
Język trzymać na wodzy! Baczność! Czas już do skoku —
Najpierw raz — potem drugi i trzeci!
poem by Rudyard Kipling from Księga dżungli, translated by Józef Birkenmajer
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!