XI
Kto kochasz, uchodź zarzewi Amora;
Okrutnie parzą i na śmierć kaleczą;
Przepadł, kto uciec niemógł póki pora,
Rozum, czas, męztwo, już go nie uleczą.
Uchodź kto możesz! na sobie wam dałem
Przykład, jak groźnym ten Bożek zażarty;
Nieuleczonym wskroś mię przeszył strzałem;
Wara przed jego okrutnemi żarty!
Na pierwszy widok umykaj co żywo,
Wszak i jam wierzył w wieczne z nim sojusze;
A teraz gore! patrzcie na katusze.
Głupiec, kto wiedzion tęsknotą zdradliwą
Płochę pokocha, na swe dobro ślepy,
Sam w siebie wbije Amora oszczepy. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Related quotes
Życiem miłości mej...
* * *
Życiem miłości mej — nie serce moje,
Bowiem tęsknota moja bezserdeczna
Tam dąży, gdzie jest obłędu bezpieczna,
Gdzie przed płochością zamknięte podwoje.
Miłość — duch boży w swojej praistocie,
Tobie blask, a mnie moc dała pojętną;
Co w tobie jeszcze ziemskie nosi piętno,
To wiatyk mojej niebiańskiej tęsknocie.
Jak żar i światło zjawiają się razem,
Podobnie wieczne piękno i kochanie;
Toż ja, gdy ziemską z siebie myśl otrzęsę,
Aby się nieba nacieszyć obrazem —
Gdzie było naszych dusz pierwsze poznanie
— Oczyma mymi śpieszę pod twą rzęsę.
poem by Michał Anioł
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

VI
Jak się to dzieje żem przestał być sobą?
Kto mię mógł wydrzeć ze mnie?
I jaka władza mogła bezemnie
Moją rozrządzać osobą?
Kto serce przeszył mi strzałem,
Że i bólu nie doznałem?
Jakaż to miłość tak osobliwa
Co żądzom nakłada pęta;
Co się przez oczy w serce przelewa
I tam w olbrzyma rozdęta:
Bucha i szumiąc tamy rozrywa?
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

XXXII
Żyję dla grzechu, dla siebie nieżywy.
Dni me do grzechu należą, nie do mnie;
W jego mgle gęstej błądzę bezprzytomnie
Ślepy, po drodze pustynnéj i krzywej.
Oblubienica moja, wolność miła
Dziś niewolnicą! — Sroga losu władza
Na taką nędzę w świat mię wyprawiła,
Że łaska pańska już mie nieodradza.
Gdy patrzę w siebie, wszystkie rzędem stoją
Przedemną lata, co ubiegły w biedzie.
A w nich zuchwalstwo i szaleństwo wszędzie.
Bo chuciom moim rozpuściwszy lejce,
Z drogi wiodącej w prost po miłość Twoją
Zboczyłem Panie! podaj mi prawicę. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

I
Sam mistrz, a niema takiego pojęcia
Coby w marmuru łonie już nietkwiło;
Byle wiedziona dłoń myślącą siłą
Umiała głazom zadać trafne cięcia.
Podobnie w tobie, czysta, czarująca!
Tkwi złe co straszy; dobro co mię nęci
A tylko sztuka nieposłuszna chęci
Dziś mię zawiodła i do grobu wtrąca.
O moje krzywdy nie winię nikogo,
Ani miłości, ni losu, ni ciebie;
Chocieś tak piękną, dumną i tak srogą.
O duch nikczemny winuję sam siebie:
Bo gdy z twem sercem śmierć i miłość miałem.
Czemuż szalony śmierć z niego wyssałem.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

XXI
Wy, którym w niebie nie skąpią nagrody,
Za łzy daremnie na ziemi wylane;
Czy i tam miłość nie daje swobody?
Czy przez śmierć wszystko z miłością zerwane?
— Śród wiecznej niebios pogody
I nieskończonej wieczności
Miłość nic nie wie o łzach i zazdrości —
Więc choć mię takie czekają katusze,
To ja dla tego żyć muszę!
Jeżeli niebo kochanków obdarza
U siebie przyjęciem miłem —
A świat ich poi jadem i znieważa —
Czemuż się, czemu rodziłem?!
Aby źyć długo? — O czyż warto dłużej
Żyć człowiekowi co cierpi i służy.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

XII
Aby twych wdzięków ślad został dla świata,
W takiej, co więcej grzeczna, mniej surowa
Natura skrzętnie swe powaby chowa.
Które czas z ciebie co godziny zmiata.
I pozbierawszy z lic twych same kwiaty,
Chce z nich twór cudny ulepić tam w niebie
Amor zaś ciągle szuka koło siebie
Tkliwego serca, by mu dać te szaty;
I także westchnień i łez moich strugi
Zbiera, by temu nalać je do duszy.
Kto znów pokocha piękność odrodzoną.
Może szczęśliwszym niż ja będzie drugi,
Co ją mękami mojemi poruszy,
I to otrzyma co mnie odmówiono. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Bogaczom ciemnym oświecenie
O bogaczu!
Godnyś płaczu!
Masz sepety
I kalety,
Masz gody,
Wygody
I futra
Do jutra.
Skarbiec pełny
Złotej wełny,
Złote runo,
Lecz że z truną.
Twe juki
Dokuki,
Sobole
Są bolę.
Bogacz Boga miałby chwalić
I ofiary z bogactw palić.
Bóg w niebie:
U ciebie
Bez wróżek
Skarb bożek.
Jemu serce, kłopot życia
Jest oddany, dla nabycia
Zysk cały
Niemały,
Kłopoty,
Suchoty!
Wszak zwiędniałeś,
Ołysiałeś
Jak skorupa,
Liczykrupa:
Twa mina
Więdlina
Dla szczurów
Spod murów.
Wysuszyło złote żniwo,
Abrahama czeka piwo:
Po chwili
Posili
Śmierć łzami,
Konwiami.
Twoje złoto
Jako błoto
I zapasy
We złe czasy
Z lat stratą
Łopatą
Śmierć z chuci
Wyrzuci.
Mości Panie,
Z gliny dzbanie
Poliwany,
Pozłacany:
Nie głucho,
Że ucho,
Urwie się,
Stłucze się.
Ma świat cały cię w respekcie:
A ty wszytkich w tym despekcie,
Że czyste,
Wieczyste
Wsi liczysz,
Dziedziczysz.
Masz rządziki
Kapelijki,
Menwet skaczesz,
Nim zapłaczesz.
Złe żyjesz,
Zawyjesz!
Śmierć nie śmiech,
Dudy w miech.
Teraz w rusa
Rwie pokusa,
A w tryszaku
Smak jak w raku
Grasz tęgo
Z przysięgą.
Bez chluby
Rad w czuby.
Karty, szachy
Niszczą gmachy.
Z faraona
Dobra strona
Faluje,
Czatuje
Odmiana,
Przegrana.
Mości Panie,
Moje zdanie'
Tej minuty
Do pokuty.
Z pieniędzy
Daj nędzy,
Płać myto
Kalitą.
Lecz ta wada,
Że świat zdrada.
Co się wznieci,
Krótko świeci:
Świat burka,
Twa skórka
Niech zważa,
Poważa.
Dbasz w brygady,
Dbasz w parady.
W złocie chodzisz,
W złościach brodzisz.
Ta fama
Jest plama.
Trup w szatach,
Duch w łatach.
Wszak karmazyn w małej cenie,
Gdy w paklaku złe sumnienie.
Grzbiet lśni się,
Duch ćmi się
Sirota,
Hołota.
Masz tytuły
I szkatuły,
W kieskach złoto,
W sercu błoto
Niecnota,
Hołota,
Przemaga
Zniewaga!
Masz parepy, spasie cugi,
Choć nad włosy większe długi,
Parady,
Bez rady
Przychodów,
Rozchodów.
Masz rządziki
Kapelijki,
Menwet skaczesz,
Nim zapłaczesz.
Źle żyjesz,
Zawyjesz!
Śmierć nie śmiech,
Dudy w miech.
Teraz w rusa
Rwie pokusa,
A w tryszaku
Smak jak w raku.
Grasz tęgo
Z przysięgą.
Bez chluby
Rad w czuby.
Karty, szachy
Niszczą gmachy.
Z faraona
Dobra strona
Faluje,
Czatuje
Odmiania,
Przegrana.
Mości Panie,
Moje zdanie!
Tej minuty
Do pokuty.
Z pieniędzy
Daj nędzy,
Płać myto
Kalitą.
poem by Józef Baka
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!


Czas nie stoi w miejscu. Umiesz więcej od Pitagorasa, a możesz oblać maturę.
aphorism by Valeriu Butulescu, translated by Lucjan Butulescu
Submitted by Simona Enache
| Vote! | Copy!

XIII
Przeszłość nie wraca jak żywe zjawisko,
W dawnej postaci - jednak nie umiera:
Odmienia tylko miejsce, czas, nazwisko
I świeże kształty dla siebie przybiera.
Zmarłych pokoleń idealna sfera
W żywej ludzkości wieczne ma siedlisko,
A grób proroka, mędrca, bohatera
Jasnych żywotów staje się kołyską.
Zawsze z tej samej życiodajnej strugi
Czerpiemy napój, co pragnienie gasi;
Żywi nas zasób pracy plemion długiej,
Ich miłość, sława, istnienie nam krasi;
A z naszych czynów i z naszej zasługi
Korzystać będą znów następcy nasi.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

XV
Stokroć sam siebie drożej teraz cenię,
Odkąd twój obraz mam w sercu zamknięty;
Wszak drogi kamień misternie wycięty
Wartością dzikie przewyższa kamienic.
Jak zapisany, lub pomalowany
Papier cenniejszy, niż szpargał śmietnika.
Tak i mnie różni to od śmiertelnika.
Żem strzałmi spojrzeń twoich piętnowany.
Z taką pieczęcią nic mię niedosięże:
Ni czarodziejskie sztuki, ni oręże,
Ni zgrzytający ze złości wrogowie.
Bo mnie się woda ni ogień nieima;
Ślepego dotknę — i widzi oczyma.
Każdą truciznę ślinami uzdrowię.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

XXIV
Przez chwilę możesz ślepą być zaporą,
Niszczącą siłą, jadowitym lekiem,
Którym natura leczy ludzkość chorą -
Tamą, rzuconą przed strumieni ściekiem,
Ażeby w wielkie rozlały jezioro,
A którą zaraz, z jutrem niedalekiem,
Wezbrane wody skruszą i zabiorą:
Tylko już wolnym nie będziesz człowiekiem!
Z wolności wieczne prawa cię wywłaszczą,
A tych nie zwalczysz żadną ziemską władzą -
Ni żądłem żmii, ni tygrysa paszczą.
Choć tryumf zgubnym twym dążnościom dadzą,
Z chwilą, gdy tajne cele przeprowadzą,
Wraz z tobą - dzieło twoje zaprzepaszczą!
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

XXIX
Póki w narodzie myśl swobody żyje,
Wola i godność, i męstwo człowiecze,
Póki sam w ręce nie odda się czyje
I praw się swoich do życia nie zrzecze,
To ani łańcuch, co mu ściska szyję,
Ani utkwione w jego piersiach miecze,
Ani go przemoc żadna nie zabije -
I w noc dziejowej hańby nie zawlecze.
Zginąć on może z własnej tylko ręki:
Gdy nim owładnie rozpacz senna, głucha,
Co mu spoczynek wskaże w grobie miękki -
I to zwątpienie, co szepcze do ucha:
Że jednym tylko lekarstwem na męki
Jest dobrowolne samobójstwo ducha.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

II
Nie ziemską w tobie ujrzałem istotę
Gdy po raz pierwszy czułem się oblany
Ocz twych pogodą. Duch mój skołatany
W ich ciszy wieczną chciał zgasić tęsknotę.
W niebo, zkąd przyszedł, zrywa się skrzydlaty,
A choć pogląda na piękności cudne,
Rozkoszne oku, okrutnie ułudne.
Dąży z prawzorem zlać się po za światy.
Wszystko co ziemskie, znikome, jak sądzę
Nie zadowolni mędrca ni zachwyci,
Ni zmienna miłość oplata go w sieci.
Katowie duszy, wyuzdane żądze
Nie są miłością. Miłość doskonali
Ducila na ziemi, w niebie go krzysztali.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Śniegowej twarzy biją na mnie żary...
* * *
Śniegowej twarzy biją na mnie żary;
Mnie ona pali — sama w lód się zmienia;
Czuję dwu wiotkich ramion uściśnienia,
Zdolnych bez ruchu podźwignąć ciężary.
Znam zmysłom ludzkim niedościgłą duszę:
Innym śmierć niesie, śmiercią nieujęta.
Sama swobodna, a mnie bierze w pęta,
Choć w sobie dobra, mnie sprawia katusze.
— Panie, jakaż potęga niezłomna
Czyni twarz piękną wrogiem mojej twarzy
I wiedzie skutki z przyczyną niezgodne?
Dla mej radości, co mi jest zabrana,
Jest ona niby słońcem, które darzy
Ziemię promieńmi, samo wiecznie chłodne.
poem by Michał Anioł
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Marzenie poranne
Siedziała w ogrodzie w pół świetle, w pół cieniu,
Przy blasku wschodzącej jutrzenki,
Wśród ciszy porannej oddana marzeniu,
Słuchając słowika piosenki
Marzyła o szczęściu, miłości - tak trocha,
Bo o czymże możnaby innym?
Wszak każda dziewczyna, choć jeszcze nie kocha
Marzeniem się bawi niewinnym.
Tęsknota, niepokój i dziwne żądania
Nieznanych a słodkich upojeń
Budziły w jej sercu odblaskiem świtania
Girlandy tęczowych urojeń.
I piła skwapliwie te wonie, te fale
Powietrza, co pierś jej wznosiły,
I mocniej błyszczały jej ustek korale
I żywiej się oczy paliły.
Patrzyła na kwiaty, co jasne z uśmiechem
Skłaniały kielichy miłośnie
I dzieląc się wonnym rozkoszy oddechem,
Szeptały o szczęściu i wiośnie.
Widziała konwalię dziewiczą, jak drżała
Łzy lejąc z drobnego kielicha
W objęciach wietrzyka, a choć tak nieśmiała,
Jednakże coś pragnie i wzdycha.
A dalej narcyzy, tak piękne, urocze...
Że muszą samotne pozostać -
Więc główki zwiesiły nad wody przeźrocze,
Ścigając odbitą w niej postać.
Tam znowu fiołki kryjące się w trawie...
Tak dobrze tej cichej rodzinie!
Nie myśli o próżnej wielkości i sławie,
Lecz żyje dla siebie jedynie.
Tak marząc o kwiatach i tonąc w marzeniach
Oparła na ręku głowę,
I chmurki śledziła w słonecznych promieniach
To srebrne, to wszystko różowe.
Wtem widzi zdziwiona, że z słońca promieni,
W jej oczach gmach staje złocisty,
Z kopułą szafirów, z ścianami z zieleni,
A cały jak kryształ przejrzysty.
Kolumny - to palmy, splecione w arkady
Przez liany i bluszcze wiszące,
Schodami - srebrzyste ściekają kaskady,
Posadzką - mozaiki lśniące.
I widzi strwożona, jak kwiatów kielichy
Ludzkimi ją mierzą oczami,
I widzi rój sylfów skrzydlaty i cichy,
Jak igra w powietrzu z tęczami.
A jeden z narcyzów rosami wilgotny
W pięknego młodzieńca się zmienia,
Lecz skrzydeł nie dostał i usiadł samotny
Nad brzegiem srebrnego strumienia.
I widzi wzruszona, jak wiatrom się skarży:
Że nie ma na świecie nikogo...
I słyszy westchnienia i w myślach się waży,
A tak jej smutno i błogo.
Nad litość nic nie ma na ziemi świętszego
Więc litość skłoniła dziewczynę,
Że wstała powoli i podeszła do niego
Zapytać o smutku przyczynę.
Słyszała, jak przez sen wyrazy namiętne,
Co śpiewnym pieściły ją echem,
I oczy widziała tak piękne, a smętne,
Że odejść byłoby, ach! grzecham.
Słyszała, jak mówił: \"Ty jesteś wybraną
By nowe ukazać mi życie,
I duszę na wieczną tęsknotę skazaną
W niebiańskim pogrążyć zachwycie.
Ty jedna, ach możesz, na ziemi, ty jedna!
Odnaleźć mi nieba podwoje,
Twa miłość nam władzę cudowną wyjedna,
I skrzydła dostaniem oboje.\"
To wszystko słyszała, jak w sennym marzeniu,
Uciec i zostaćby chciała,
Aż wreszcie uległa słodkiemu wzruszeniu
I rękę nieśmiało podała.
Podała i nagle spostrzegła z podziwem,
Że lecą oboje dłoń w dłoni,
Złączeni swych skrzydeł tęczowym ogniwem
W obłoku jasności woni.
A wszystko się przed nią roztapia w blask słońca
Pierś sama oddycha rozkoszą,
Kraina cudowna, bez końca, bez końca,
A skrzydła ją w górę unoszą...
I płyną wciąż razem w błękitne etery
Po szlakach przestrzeni gwiaździstych,
A pieśni nadziemskie śpiewają im sfery
O ducha pragnieniach wieczystych.
Więc czuję, że serce wyrywa się z łona,
Że nadmiar uczucia pierś tłoczy,
Wśród jasnych błękitów, gwiazd złotych stęskniona
Na niego podniosła swe oczy.
I wzrokiem spoczęła w młodzieńca spojrzeniu,
Co serca płynęło falami.
I w sennej ekstazy bezbrzeżny pragnieniu
Ust jego dotknęła ustami.
Wtem wszystko przepada... i widzi o dziwy,
Świat jasnych urojeń zniknony!
I siebie zmienioną w krzak brzydkiej pokrzywy,
A młodzian stał w oset zmieniony.
W rozpaczy i wstydzie chce płakać... Nie zdoła,
Co będzie nieszczęsna robiła?
Wtem słyszy z radością, że matka ją woła,
I nagle się ze snu zbudziła.
I poszła zapytać do matki, co znaczy
Sen dziwny o takiej przygodzie?
A matka z uśmiechem swej córce tłumaczy,
Że marzyć nie trzeba w ogrodzie.
poem by Adam Asnyk from Publiczność i poeci (1876)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Wiersz jest nad czas i nad śmierć.
quote by Michał Anioł
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Pijąc Falerno
Dosyć łez, po co te smutki?
Czas się nareszcie rozchmurzyć!
Poranek życia tak krótki,
Trzeba go użyć.
Szczerością pewnie się zgubię,
Mimo to będę otwarty:
Dawniej kochałem... dziś lubię
Życie na żarty.
Com kochał?... Razem z miłością
Pamięć rzuciłem za okno,
A resztki wspomnień z radością
W kieliszku mokną.
Jeśli to miłość dziewczyny,
Więc, by ukarać niewierną,
Usiadłem na łonie Fryny,
Pijąc Falerno.
poem by Adam Asnyk from Sen grobów
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!

Jeżeli reklama jest z pomysłem, to może w niej zagrać bardzo wybitny aktor i specjalnie nie umoczy. Niemniej jeśli chodzi o największych – to nigdy nie wyobrażałem sobie Holoubka w reklamie, a teraz nie wyobrażam sobie Zapasiewicza.
quote by Wojciech Młynarski
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!

Gałązka jaśminu
Tam, pod niebem południa palącem,
Szło ich dwoje po mirtów alei,
Słów namiętnych rzucając tysiącem;
Lecz nie było tam słowa nadziei.
Pożegnanie ostatnie na wieki...
To trwa długo... I wstał księżyc blady,
A westchnienia powtarzał daleki
Szum płaczącej kaskady.
Obcy młodzian opuszczał dziewczynę,
Co jak powój w jego serce wrosła,
I porzucał słoneczną krainę,
Lecąc na śmierć, gdzie rozpacz go niosła.
Więc targając serdeczne ogniwa,
Czuł, że serce z swej piersi wydziera
I że młodość ta jasna, szczęśliwa,
W jej uścisku umiera.
Biedne dziewczę zrozumieć nie zdoła,
Że jest wyższa nad miłość potęga,
Że głos smutny, głos grobów anioła,
W jej objęciach go jeszcze dosięga -
Więc się skarży jak dziecię pieszczone:
- "O niedobry, jak mnie możesz smucić!
Twoje słowa mnie ranią szalone,
Nie mów, że chcesz mnie rzucić!
Cóż mieć możesz na ziemi droższego
Nad mą miłość?... Gdy ta cię nie wstrzyma
Idź..." Tu głosu zabrakło drżącego,
I spojrzała smutnymi oczyma:
- "Patrz, me serce omdlewa mi w łonie,
Łez mi braknie i w oczach mi ciemno...
Masz tam ginąć gdzie w dalekiej stronie,
To umrzyj razem ze mną!
Tak, o dobrze! Nie będę po tobie
Więcej płakać ni gorzko się smucić,
Ale razem w jednym spocznie m grobie,
I nie będziesz już mnie mógł porzucić;
Wieczność całą prześnimy tak błogo,
I przebaczy nam Bóg miłosierny!...
Ja prócz ciebie nie mam tu nikogo,
A ty idziesz, niewierny!?
Nie chcesz umrzeć i nie chcesz żyć razem?.
Idź szczęśliwy! Twa kochanka biedna
Przed cudownej Madonny obrazem
Szczęście tobie u Boga wyjedna.
Teraz jeszcze mej prośbie serdecznej
Uczyń zadość, bo cierpię ogromnie,
Gdy pomyślę, że w rozłące wiecznej
Możesz zapomnieć o mnie.
Tyś tak lubił wonny kwiat jaśminu,
Ja go odtąd na mym sercu noszę..."
I odpięła chusteczkę z muślinu,
Mówiąc dalej: "Weź gałązkę, proszę,
A ta druga na sercu zostanie;
Mówić będzie o tobie, jedyny!
Gdy nie przyjdziesz na moje wołanie -
Łzą się zroszą jaśminy..."
I oparta na jego ramieniu,
Wpółzemdlona, kwiaty do ust ciśnie;
I tak stoją oboje w płomieniu,
I ust dwoje na kwiatach zawiśnie -
Aż nareszcie wydarł się z objęcia
I rzekł do niej: - "O żegnaj mi droga!
Gdy mię twoje nie zbawią zaklęcia -
Spotkamy się u Boga!
Ja nie mogę pozostać przy tobie,
Choć twój jestem na wieki, dziewczyno!
Bo mnie duchy wzywają w żałobie,
Bym szedł z tymi, co mamie dziś giną.
Słyszę okrzyk z krwawego zagonu,
Słyszę matkę wołającą: Synu!
Lecz zachowam, zachowam do zgonu
Tę gałązkę jaśminu..."
poem by Adam Asnyk from Kwiaty
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!


Pierwszy grabarz: Zaraza na niego! Przypominam sobie, jak mi wylał na głowę całą butlę reńskiego. Ta czaszka, proszę pana, była własnością Yoryka, królewskiego błazna.
line from Hamlet, Akt piąty, Scena pierwsza, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy!
