Ofelia: Kolący masz dowcip, mości książę.
Hamlet: Odpokutowałabyś, pani, niejednym jękiem stępienie mi kolca.
line from Hamlet, Akt trzeci, Scena druga, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Related quotes
Hamlet: Wartoż tracić parę tysięcy dusz i dziesięć razy tyle dukatów za taki psi ogon?
line from Hamlet, Akt czwarty, Scena czwarta, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinas
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Hamlet: Być albo nie być, oto jest pytanie.
line from Hamlet, Akt trzeci, Scena pierwsza, script by William Shakespeare (1599)
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Hamlet: Potężny Cezar przedzierzgnął się w glinę,
Którą przed wiatrem chłop zatkał szczelinę.
Zatrząsłszy światem pójść na polep chaty,
Toż kres wielkości, toż los potentaty?!
line from Hamlet, Akt piąty, Scena pierwsza, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Bogaczom ciemnym oświecenie
O bogaczu!
Godnyś płaczu!
Masz sepety
I kalety,
Masz gody,
Wygody
I futra
Do jutra.
Skarbiec pełny
Złotej wełny,
Złote runo,
Lecz że z truną.
Twe juki
Dokuki,
Sobole
Są bolę.
Bogacz Boga miałby chwalić
I ofiary z bogactw palić.
Bóg w niebie:
U ciebie
Bez wróżek
Skarb bożek.
Jemu serce, kłopot życia
Jest oddany, dla nabycia
Zysk cały
Niemały,
Kłopoty,
Suchoty!
Wszak zwiędniałeś,
Ołysiałeś
Jak skorupa,
Liczykrupa:
Twa mina
Więdlina
Dla szczurów
Spod murów.
Wysuszyło złote żniwo,
Abrahama czeka piwo:
Po chwili
Posili
Śmierć łzami,
Konwiami.
Twoje złoto
Jako błoto
I zapasy
We złe czasy
Z lat stratą
Łopatą
Śmierć z chuci
Wyrzuci.
Mości Panie,
Z gliny dzbanie
Poliwany,
Pozłacany:
Nie głucho,
Że ucho,
Urwie się,
Stłucze się.
Ma świat cały cię w respekcie:
A ty wszytkich w tym despekcie,
Że czyste,
Wieczyste
Wsi liczysz,
Dziedziczysz.
Masz rządziki
Kapelijki,
Menwet skaczesz,
Nim zapłaczesz.
Złe żyjesz,
Zawyjesz!
Śmierć nie śmiech,
Dudy w miech.
Teraz w rusa
Rwie pokusa,
A w tryszaku
Smak jak w raku
Grasz tęgo
Z przysięgą.
Bez chluby
Rad w czuby.
Karty, szachy
Niszczą gmachy.
Z faraona
Dobra strona
Faluje,
Czatuje
Odmiana,
Przegrana.
Mości Panie,
Moje zdanie'
Tej minuty
Do pokuty.
Z pieniędzy
Daj nędzy,
Płać myto
Kalitą.
Lecz ta wada,
Że świat zdrada.
Co się wznieci,
Krótko świeci:
Świat burka,
Twa skórka
Niech zważa,
Poważa.
Dbasz w brygady,
Dbasz w parady.
W złocie chodzisz,
W złościach brodzisz.
Ta fama
Jest plama.
Trup w szatach,
Duch w łatach.
Wszak karmazyn w małej cenie,
Gdy w paklaku złe sumnienie.
Grzbiet lśni się,
Duch ćmi się
Sirota,
Hołota.
Masz tytuły
I szkatuły,
W kieskach złoto,
W sercu błoto
Niecnota,
Hołota,
Przemaga
Zniewaga!
Masz parepy, spasie cugi,
Choć nad włosy większe długi,
Parady,
Bez rady
Przychodów,
Rozchodów.
Masz rządziki
Kapelijki,
Menwet skaczesz,
Nim zapłaczesz.
Źle żyjesz,
Zawyjesz!
Śmierć nie śmiech,
Dudy w miech.
Teraz w rusa
Rwie pokusa,
A w tryszaku
Smak jak w raku.
Grasz tęgo
Z przysięgą.
Bez chluby
Rad w czuby.
Karty, szachy
Niszczą gmachy.
Z faraona
Dobra strona
Faluje,
Czatuje
Odmiania,
Przegrana.
Mości Panie,
Moje zdanie!
Tej minuty
Do pokuty.
Z pieniędzy
Daj nędzy,
Płać myto
Kalitą.
poem by Józef Baka
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Hamlet: Daj pokój; drwię z wróżb. Lichy nawet wróbel nie padnie bez szczególnego dopuszczenia Opatrzności. Jeżeli się to stanie teraz, nie stanie się później, jeżeli się później nie stanie, stanie się teraz; jeżeli nie teraz, to musi się stać później; wszystko polega na tym, żeby być w pogotowiu, ponieważ nikt nie wie, co ma utracić, cóż szkodzi, że coś wcześniej utraci?
line from Hamlet, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Romanian
Władysław Jagiełło
Litewski książę w murach Krakowa,
Z Jadwigą święty ślub bierze;
Ale do pochwy miecza nie chowa,
Bo tak nie czynią rycerze.
Owszem, gdy Krzyżak w polskiej krainie,
Zabory szerzyć chciał nowe:
Król na Grunwaldu wielkiej równinie,
Zbił hardych mnichów na głowę.
poem by Władysław Bełza from Dawni królowie tej ziemi
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Poloniusz: Zdaje się, że nam, starym, jest właściwe przebierać miarę w przezorności, tak jak nawzajem młodym mało jej posiadać.
line from Hamlet, Akt drugi, Scena pierwsza, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Pierwszy grabarz: Zaraza na niego! Przypominam sobie, jak mi wylał na głowę całą butlę reńskiego. Ta czaszka, proszę pana, była własnością Yoryka, królewskiego błazna.
line from Hamlet, Akt piąty, Scena pierwsza, script by William Shakespeare (1599), translated by Józef Paszkowski
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Italian | In Romanian
Panie Boże, jakie masz alibi w noc św. Bartłomieja?
aphorism by Valeriu Butulescu, translated by Lucjan Butulescu
Submitted by Simona Enache
| Vote! | Copy!
Chroń pszczoły nawet wówczas, gdy nie masz uli.
aphorism by Valeriu Butulescu, translated by Lucjan Butulescu
Submitted by Simona Enache
| Vote! | Copy!
Widzisz skały, parę ryb i fale - masz wrażenie, że zrozumiałeś morze.
aphorism by Valeriu Butulescu, translated by Lucjan Butulescu
Submitted by Simona Enache
| Vote! | Copy!
Grzech jest jak morska woda. Im więcej pijesz, tym większe masz pragnienie.
aphorism by Valeriu Butulescu, translated by Lucjan Butulescu
Submitted by Simona Enache
| Vote! | Copy!
Oświadczyny
Wziął frak na siebie, rękawiczki nowe,
Stanął przed lustrem przyjrzeć się krawatce,
Z dumą nałożył kapelusz na głowę
I rzekł: "Dziś trzeba oświadczyć się matce.
Matka mój talent umie sobie cenić,
Panna mi sprzyja... trzeba się ożenić!
Nie mogę żywić najmniejszej obawy:
Mile widziany byłem od początku,
Mam przecież dużo, bardzo dużo sławy
I wiele zalet... wprawdzie nic majątku,
Lecz czyż ten kruszec ma stać na przeszkodzie
Sercom, co biją w idealnej zgodzie?
O pana nawet troszczyć się nie warto -
Stracił biedaczek w domu władzę wszelką.
Pani rzecz główna... a ta jest zażartą,
Stałą talentu mego wielbicielką.
Wszak rzekła prac mych dokończywszy tomu:
«Jakie to szczęście miewać pana w domu!»"
Skończył monolog i pobiegł ulicą,
Pełen otuchy, nucąc jakąś śpiewkę,
I już przed znaną stanął kamienicą,
Gdy nagle dostrzegł rozdartą podszewkę...
Lecz nie chciał czasu tracić, a więc tylko
Rozdarte miejsce zręcznie zapiął szpilką.
Zastał, jak pragnął: i córkę, i matkę,
Siedzące obie w swoim saloniku;
Panna robiła właśnie jakąś siatkę,
Pani bębniła palcem po stoliku
Tonąc w zadumie; lecz choć zadumana,
Spostrzegłszy gościa rzekła: "Witam pana".
Usiadł na krześle i zaczął rozmowę,
Lecz się za jąkał zaraz na początku,
I chociaż piękną przygotował mowę,
Nie mógł odnaleźć swoich myśli wątku
I coraz bardziej plątał się rumieniąc,
Jakby przeczuwał, co to znaczy pieniądz.
Pani na niego patrzała z zdziwieniem
I coraz większą przybierała godność;
Panna go także mierzyła spojrzeniem,
A choć w jej wzroku mógł dojrzeć łagodność,
Nic nie pomogło: matki dostojeństwo
Ciążyło nad nim ciągle jak przekleństwo.
Czuł, jak pod owym wzrokiem przenikliwym
Całą swą wielkość traci poetyczną;
Czuł, jak jest małym, nędznym, nieszczęśliwym,
A ona wielką i majestatyczną;
Więc opuściwszy wstępy i prologi,
Na oślep matce rzucił się pod nogi.
"Ja pannę Julię - szepnął - kocham dawno
I chciałem właśnie prosić o jej rękę".
Mówiąc to minę miał bardzo zabawną:
Znać na nim było, jaką przeszedł mękę.
Pani z litością odrzekła: "Ach! szkoda!
Lecz moja Julcia jest jeszcze za młoda".
Tu panna chustkę podniosła do nosa
Na łzy czekając, co popłynąć miały;
Lecz matka na nią spojrzała z ukosa
Mówiąc: "Juleczko, gdzieś mi się zadziały
Moje robótki... poszukaj w sypialni,
Pewnie gdzie leżą w mojej gotowalni".
Tak wyprawiwszy córkę, do poety
Znów się odezwie: "Niechaj mi pan wierzy,
Ze umiem pańskie ocenić zalety
I że go zawsze szacuję na j szczerzej,
Ale, Bóg widzi, pańskiej propozycji
Odmówić muszę. Pan nie masz pozycji".
"Jak to? - zawołał uniesień zapałem -
Wszak moje imię w świecie dużo znaczy;
Na stanowisko ciężko pracowałem,
Lecz je mam wreszcie"... "Niech mi pan przebaczy -
Przerwała matka - takie stanowisko
Nasz świat dzisiejszy ceni bardzo nisko.
Sam mi pan przyznasz, że ci literaci
Jest to zazwyczaj najgorsza hałastra.
Wszak z nimi ludzie nie żyją bogaci?"
Poeta westchnął: "Sic itur ad astra"
A pani, trochę łaciną zmieszana,
Rzekła: "Ja tego nie mówię do pana.
Pan Julcię kochasz... jak człowiek szlachetny,
Musisz ofiarę zrobić z swej miłości.
Mam właśnie dla niej mariaż bardzo świetny,
Co jej zapewni cały los w przyszłości...
Chociaż jesteśmy panu z mężem radzi,
Przez wzgląd na Julkę chciej pan bywać rzadziej..."
Wziął za kapelusz patetycznie, wzniosie;
Skłonił się milcząc i wyszedł czym prędzej.
Aż na ulicy zawołał: "O, ośle!
Pisujesz wiersze i nie masz pieniędzy,
I te śmiertelne nosząc grzechu plamy,
Chciałeś otrzymać zezwolenie mamy?
Dobrze ci teraz!... Szkoda tylko panny,
Jeszcze mi w oczach stoi ten jej smutek
I ten wzrok tęskny, łzawy, jakby szklanny;
Byłaż to miłość czy kataru skutek?
To wieczną dla mnie zostanie zagadką!
Katar rzecz zwykła, a miłość jest rzadką.
Gdybym był dawno serca nie roztrwonił,
Musiałbym teraz z rozpaczy umierać;
Ale tak... będę smutkowi się bronił...
Trzeba się jeszcze w świecie poniewierać.
Życie poety - to korona z cierni!"
Westchnął - i poszedł na poncz do cukierni.
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
XVII
Tu pani moja pod wszechwładne prawo
Wzięła mi serce a i życie razem;
Tu piękne oczy nęciła obrazem
Szczęścia; tam znowu była tak łaskawą!
Tu więzy kula, owdzie je kruszyła;
Tutaj się śmiałem, lub płakał gorąco...
Z tych skał patrzyłem za odjeżdżającą,
Gdy mnie wydarłszy ze mnie, tu rzuciła...
W te miejsca często przychodzę i siadam;
Miejsca zbyt drogie z cierpień i słodyczy,
Gdziem pokój serca utracił dziewiczy.
Tutaj w wesele, lub smutek zapadam,
W miarę jak w myśli postać ukochana
Jawi się tkliwa albo zagniewana.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XIX
Jeśli cna pani łask twoich dowody
Choć w drobnej cząstce nieraz spłacić chciałem;
Wątły mój jeniusz wrzał takim zapałem.
Że w najzuchwalsze puszczał się zawody.
Alić postrzegłem że o własnej sile
Nic nieosięgnę na tej stromej drodze.
Wiec od zuchwałych pragnień sam odchodzę,
Wyleczon z błędu, zyskałem choć tyle.
O! źle ten sądzi, kto mniema, że lada
Znikomem dziełem mojem mógłbym sprostać
Tej boskiej rosie, co z twoich łask pada.
Tego jeniuszem, ani sztuką dostać!
Bo choć dzieł tysiąc na szali położym,
Cóż ziemska mądrość przeciw darom Bożym?
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Dlaczego wicher tak wyje
Dlaczego wicher tak wyje
I z jękiem leci ku niebu?
Czy skargi roznosi czyje?....
Czy pieśń zawodzi pogrzebu?
Różne są nędze na ziemi:
Są jedne, co litość budzą,
I ma kto płakać nad niemi,
I boleść utulić cudzą.
Są inne, jakby przeklęte
Od świata, ludzi i Boga...
Gdzie serca rozpaczą wzdęte
Otacza pustka złowroga.
Nikt się nad nimi nie żali...
Obca im wszelka pociecha...
I przepadają gdzieś w dali
Samotnie, bez łzy, bez echa.
Tylko wiatr niesie ku niebu
Brzemienne klątwą rozpacze
I wyje pieśni pogrzebu...
W ciemnościach jęczy i płacze.
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
XXIII
Choć w praw niezmiennych poruszasz się kole,
Jeśli rozpoznasz twórcze ich zamysły
I ten ich związek z dobrem świata ścisły,
I cel ich wieczny w swoją wcielisz wolę -
Wtedy swobodne masz do czynu pole:
Opadło jarzmo, więzy twoje prysły,
I jako czynnik chętny, niezawisły,
W rozwoju świata grasz świadomą rolę.
Lecz gdy chcesz działać ku powszechnej szkodzie,
Gwałcić istotne zadania człowiecze -
Trudem Danaid wszelka twoja praca;
Jarzmo niewoli kark ci wtenczas bodzie,
Wyższa potęga przemocą cię wlecze
I przeciw tobie czyny twoje zwraca.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Don Juan w Piekle
Kiedy Don Juan zstąpił ku brzegom pustkowi
Kocytu — i obola spłacił Charonowi,
Jakiś żebrak z źrenicą dumną i wyniosłą
Ramieniem swoim chciwym chwycił każde wiosło.
Pokazując otwarte suknie, nagie łona,
Pod czarnym się błękitem wiły niewiast grona
I, niby stado owiec, danych na ofiarę,
Długim jękiem swe krzywdy wspominały stare.
Sganarella ze śmiechem żądał swej zapłaty,
A wszystkim, co błądzili przez te śmierci światy,
Don Luiz pokazywał drżeniem swojej dłoni
Syna, który urągał jego siwej skroni.
Elwira — wiotka, czysta, piękna w swej żałobie,
Małżonka i kochanka wraz — w jednej osobie,
Zdała się go o uśmiech prosić ostateczny,
Gdzie promieniał wdzięk pierwszej jej przysięgi wiecznej.
Wyprostowany — zbrojny — jakiś mąż z kamienia
Przecinał podziemnego ciemną głąb strumienia:
Lecz bohater — na szabli oparty zuchwale,
Nie widział nic — spokojnie patrząc w czarne fale.
poem by Charles Baudelaire, translated by Antoni Lange
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Przestroga
Ty, lube dziewczę, masz duszę tkliwą,
Co się pięknością wszelką zachwyca;
Jednak ci radzę: chcesz być szczęśliwą,
To za mąż idź za szlachcica!
Poetyckiego nie bierz kochanka!
Poezja w życiu — to ból i troski;
Ty przede wszystkim jesteś szlachcianką,
Trzeba ci z mężem i wioski.
Bardzo rozsądnie robi twa matka
Łamiąc kaprysik twój idealny...
Miłość — to jakaś ciemna zagadka,
Majątek — ten jest widzialny!
Przeminie wiosna rozkosznych wrażeń
I sny przeminą, którymi żyjesz,
I śmiać się będziesz z dziecinnych marzeń,
Skoro troszeczkę utyjesz!
I będziesz wdzięczną swej matce potem,
Na bal w poczwórnej jadąc karecie,
Żeś zaślubiła worek ze złotem,
Dawszy odkosza poecie.
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Dzień i noc
Dzień ma swój uśmiech ponętny,
Błyszczącą weselem postać
I ogień życia namiętny;
Więc chciałem przy nim pozostać...
Ale z kolei na straży,
Stoi noc pełna zazdrości,
Zdejmuje wesołość z twarzy
I uśmiech ginie w ciemności...
Noc ma swój smutek niebieski,
Tęsknotę pragnień serdeczną,
Rozsiewa po kwiatach łezki,
Więc chciałem zrobić ją wieczną.
Lecz znowu jasność paląca
Burzy gmach nocnych bławatów,
Urocze widma roztrąca,
I rosę wypija z kwiatów.
Ty masz dnia jasne oblicze,
Wdzięk nocy, co duszę pieści.
Twoje spojrzenie dziewicze
Łzy razem i uśmiech mieści.
Chcąc zgodzić pragnienia sprzeczne,
Na żadną nie trafić zmianę,
Przy tobie na czasy wieczne,
Przy tobie, luba, zostanę!
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!