XXXIII
Niema na świecie tak nikczemnej rzeczy
Jak ja, jeżeli Pan się na mnie gniewa;
Mój głos mdlejący sam sobie złorzeczy,
Za długie winy przebaczenia wzywa.
Skrępuj mię Panie swym łańcuchem świętym.
Gdzie ogniwami są niebieskie dary;
Skrępuj mię błagam! bo to łańcuch wiary;
Rozkosze zmysłów zostawiam przeklętym.
Ten dowód łaski cenniejszy mi będzie
Im rzadszy bywa; bez łaski nie zyska
Nikt tu pokoju, szczęścia nieposiędzie.
Przez wiarę z serca żywe źródło tryska
Łez gorzkich, skruchy, chłodzącej grzesznika;
Do nieba, tylko wiara drzwi odmyka. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Related quotes
Nazareński śliczny Kwiecie
Nazareński, śliczny Kwiecie, - Co rozkoszą jesteś nieba!
Co Ty robisz na tym świecie, - Gdzie przybrałeś postać chleba.
Czemuż Jezu, o mój Panie, - Serce niewdzięcznikom dałeś?
Czemuż dziwne Twe kochanie - Na ten nędzny świat wylałeś?
Cóż jest człowiek, że dla niego - Ty się, Panie, dałeś cały;
Że mu drzwi do Serca Swego - Otwierasz, o Królu chwały.
Ach, to Serce Twe na ziemi - Co tak ludzi ukochało,
Cóż znajduje między nimi, - Cóż od świata pozyskało?
Tylko wzgardą, zapomnieniem człowiek Tobie się odpłaca
Poi Serce Twe cierpieniem i od Ciebie się odwraca.
Chociaż Serce Twoje wzywa, Choć wyciągasz boskie dłonie,
Każdy Tobie się wyrywa i w przepaści grzechów tonie.
Jako niegdyś na Golgocie - "Pragnę!" usta Twe wołały,
Tak Twe Serce dziś w tęsknocie - "Pragnę!" woła na świat cały.
I przed Tobą tłum się snuje, - A nikt Ciebie nie rozumie,
Nikt z Twym Sercem nie współczuje, - Ciebie kochać nikt nie umie.
Dobry Jezu, o mój Panie, - Ulecz świata zaślepienie,
W Twego Serca świętej Ranie - Daj nam znaleźć nawrócenie.
Na świat cały z Serca rany - Rozrzuć ogień Twej miłości,
Byś od wszystkich był kochany - Na tej ziemi i w wieczności
poem by Karol Antoniewicz
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Jednego serca
Jednego serca! tak mało, tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Co by przy moim miłością zadrżało,
A byłbym cichym pomiędzy cichemi.
Jednych ust trzeba! Skąd bym wieczność całą
Pił napój szczęścia ustami mojemi,
I oczu dwoje, gdzie bym patrzał śmiało,
Widząc się świętym pomiędzy świętemi.
Jednego serca i rąk białych dwoje!
Co by mi oczy zasłoniły moje,
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,
Który mnie niesie w objęciach do nieba;
Jednego serca! Tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele!
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
XL
Co pospolity gmin cieszy i nęci,
Nierówno bywa na świecie cenione:
I tak nie jeden w wybuchu niechęci.
Co drugim słodkie, powie że mu słone.
Lecz też i często trzeba ci pozornie
Z surowym tłumem iść sfornie,
I z nim się cieszyć, choć dojmują smutki;
Płakać, choć nie ma pobudki. —
Mnie w mych cierpieniach to jedno pociesza.
Że niewyczyta nikt na mojej twarzy:
Z czego mi serce pęka, o czem marzy;
Bo nikt odemnie mniej sobie nieważy,
Bądź czci, bądź pochwał, bądź gniewów tej rzeszy,
Co najwierniejszą bywa dla przewrotnych;
Więc się dróg trzymam dzikich i samotnych.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Sonet 3
Jednego serca! tak mało, tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Co by przy moim miłością zadrżało,
A byłbym cichym pomiędzy cichemi.
Jednych ust trzeba! Skąd bym wieczność całą
Pił napój szczęścia ustami mojemi,
I oczu dwoje, gdzie bym patrzał śmiało,
Widząc się świętym pomiędzy świętemi.
Jednego serca i rąk białych dwoje!
Co by mi oczy zasłoniły moje,
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,
Który mnie niesie w objęciach do nieba;
Jednego serca! Tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele!
poem by Adam Asnyk from Publiczność i poeci (1876)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XXX
Zrzuciwszy ciężar tłoczący mię srodze,
Z światem zerwawszy, do Ciebie o Panie!
Jak falą bita łódź na oceanie,
Wytchnąć pod strażą ciszy Twej przychodzę.
Cierniem, gwoździami przebite ramiona
I twarz pokornie-boska, z krwią przyschniętą.
Dadzą mej duszy łaskę niepojętą
Najgłębszej skruchy, i będzie zbawiona.
Niepatrz o Panie! w sprawiedliwym gniewie
Na moje winy. Spraw, by szczere modły
Mściwą dłoń Twoją odemnie odwiodły.
Raczej krwią swoją zgaś grzechu zarzewie,
I nią rzęsiściej rosząc wiek mój stary,
W swem miłosierdziu wielkiem odpuść kary.
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XXIII
Jeśli słomiane ciała, serca z siarki,
Kości wyschnięte, istne szczypy smolne;
Dusze bez steru, wędzidła i miarki,
A przy urodzie żądze, wichry polne;
Jeżeli rozum spity ziemskim czarem
Szaleje — jeśli to całe paliwo
Od pierwszej iskry wybucha pożarem —
Czyliż to takie niewidziane dziwo?
Mnie tylko widok najwyższej pięknoty
Mógł rozpłomienić; od niej i blask złoty
Polał się na to co po mnie zostanie.
Przy tobie wielkość moja zawsze karłem;
Przez ciebie z ciżby gminu się wydarłem —
Dzieła me żyją, tylko przez kochanie. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XXVI
Pod lat brzemieniem i grzechu ciężarem
Pełzam w uporze złych nałogów sługa;
A gdy mię czeka śmierć jedna i druga,
Miłość mie poi swych trucizn nektarem.
I samodzielnej siły we mnie niema,
Bym mógł odmienić życie, miłość, narów;
Jeżeli światłem, mocą świętych darów,
Pan lecącego w przepaść nie zatrzyma.
Wszak niedość Panie duszę od zatraty
Wstrzymać i godną zrobić, by wróciła
Tam gdzie z nicości stoku była wzięta.
Wprzód nim cielesne pościągasz z niej szaty
Spraw by pokuta drogę jej skróciła,
I mogła wrócić do ciebie już święta. —
poem by Michał Anioł from Sonety
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Oda
W ciemności czasów,
Wśród krzywd i gwałtów kolei złowrogiej,
Wśród krwawych o łup zapasów,
Wśród nienawiści i trwogi,
Nad grozą powszechną bytu,
Nad dzikim żyjących zgiełkiem,
Jak gwiazda na tle błękitu,
Niebiańskim płonie światełkiem
Miłość, co całej królując naturze
I słodsze budząc pragnienia,
Ucisza walki... i burze
W jasność przemienia.
Cichą ponętą,
Pociągiem zmysłów i czarem rozkoszy
Srogość łagodzi zawziętą,
Zajadłość zemsty rozproszy...
Gdy usta ogniem zapali
I pocałunkiem połączy,
To z ust płonących korali
Do serca słodycz przesączy
I z miłosnego kochanków uścisku
Wytwarza węzeł wśród świata,
Który przy wspólnym ognisku
Wrogów pobrata.
Z namiętnych zmysłów upojeń,
Z cielesnych pragnień i szału,
Dnieje świt uczuć i rojeń,
Brzask ideału;
I płomień żądzy znikomej
Blaskami coraz jaśnieje czystszemi,
Ogarnia światów ogromy,
Niebiosa zbliża ku ziemi.
Coraz to głębiej w sferę ducha sięga,
I w sercu, co z wolna mięknie,
Rozmiłowanie w nieśmiertelnym pięknie
Szczepi miłości potęga.
Coraz to wyżej i dalej
Chór duchów wiedzie skrzydlaty
I na kształt świetlanej fali
Przenika światy.
Tchnieniem harmonii i zgody
Boski porządek z zamętu dobywa,
Wiąże plemiona i rody
W jednej całości ogniwa;
Nie tylko samą rozkoszą nietrwałą
Sercom napawać się każe,
Lecz uczy wznosić dla Bóstwa ołtarze
I jego oddychać chwałą.
Po szczeblach stopniowych przemian,
Na idealnej podnosząc się zorzy,
Zwycięska miłość dla ziemian
Najsłodsze dary swe mnoży;
W stubarwne mieniąc się blaski,
Cierpiącej, znękanej rzeszy
Litości, pociechy, łaski
Promienie rozsyłać śpieszy.
Spod stóp jej wszystkie uczucia wy kwitną,
Zdobiąc owiane jej tchnieniem istoty -
I poryw serca staje się już szczytną
Miłością prawdy i cnoty.
Świat się zaludnia powoli
Orszakiem czystych, szlachetnych postaci,
Co cudzej służą niedoli,
Dla szczęścia pracują braci.
Synowie światła i chwały,
Jasne półbogi się wznoszą,
Którym kochanką świat cały,
A poświęcenie rozkoszą...
I idą własną ofiarować mękę
Z wielkiej dla istot cierpiących miłości,
Dobra i prawdy zapalać jutrzenkę
W ogniu duchowej wolności.
poem by Adam Asnyk from W Tatrach
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Powój
Niejedna wesoła piosenka
W wiosenne wieczory lub ranki
Wybiega z tego okienka,
Strojnego w białe firanki.
I śmiechu srebrnego kaskada,
Ach, nieraz! z owego pokoju
Spłynęła w okna sąsiada
Po wiotkich splotach powoju.
Natenczas ja byłem studentem,
I boski zajmował mię Plato,
I nad niejednym fragmentem
Ślęczałem zimę i lato.
Myślałem, pracując tak pilnie
I pisząc uczone rozprawy,
Że się dorobię niemylnie
Wiedzy, znaczenia i sławy.
Zły sąsiad, zły sąsiad był ze mnie!
Siedziałem jak więzień za kratą
I kląłem w duchu tajemnie
Sąsiadkę, piosnki i lato.
I nigdym nie patrzał w okienko,
Choć nieraz w niedzielę lub święto
Mignęła białą sukienką,
W powoju kwiaty upiętą.
Na próżno wesoła figlarka
Rzucała do okna mi kwiatki,
Brałem do ręki Plutarka,
Strzegąc się psotnej sąsiadki.
Dziś znowu po trudach i znoju,
Po wielu minionych już latach -
Mieszkam w tym samym pokoju
I myślę czasem o kwiatach.
Nie myślę już więcej o sławie
W tej biednej izdebce pod dachem,
Lecz patrzę w okno ciekawie,
Pojąc się wiosny zapachem.
Daremnie wyglądam, daremnie!
Dziś nic mi spokoju nie skłóci;
Ja jednak wzdycham tajemnie,
Cisza mnie gniewa i smuci.
Ach! teraz już puste okienko!
I nie ma w nim białych firanek!
Nikt mnie nie wabi piosenką
W majowy wieczór lub ranek.
I śmiechu nie słychać srebrnego,
I wszystko już leży w ruinie -
Ja wzdycham, sam nie wiem czego,
Myśląc o psotnej dziewczynie.
Zaginął ślad mojej sąsiadki,
I tylko zwieszony kapryśnie
Powój przynosi mi kwiatki,
Do okna gwałtem się ciśnie.
I motyl przyleci czasami
Pić słodycz z jasnego kielicha;
A ja się patrzę ze łzami,
"Gdzie ona?" - pytam go z cicha.
Wspomnienie przeszłości pierś tłoczy,
Aż wreszcie żalami wybucha;
A motyl patrzy mi w oczy,
Na kwiatach siedzi - i słucha -
I szemrze, miód pijąc z kielicha:
"Wszak mogłeś i kochać, i marzyć?
Kto napój szczęścia odpycha,
Ten nie ma prawa się skarżyć"
poem by Adam Asnyk from Kwiaty
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Sygnały
Rubens, ogród lenistwa, rzeka niepamięci,
Nieprzychylnej miłości zbyt cielesne łoże,
Gdzie tylko życie kłębi się, wiruje, kręci
Jak w powietrzu powietrze i jak w morzu morze;
Leonardo, zwierciadło o ściemnionym lśnieniu,
Gdzie z uśmiechem, łagodnym znakiem tajemnicy,
Anieli pełni wdzięku zjawiają się w cieniu
Pinii zamykających wstęp do okolicy;
Rembrandt, sala szpitalna, smutna, rozszeptana,
Przeszyta na skroś ostrym zimowym promieniem,
Gdzie pod olbrzymim krucyfiksem na kolanach
Stos zgnilizny się modli szlochem i westchnieniem;
Michał Anioł, mgławica, przestrzeń ledwie widna,
Gdzie wśród tłumu Chrystusów - Herkulesów tłumy
Krążą i gdzie w półmroku gigantyczne widma
Rwą, wyciągają ręce, śmiertelne całuny;
Tyś się odważył sięgnąć po piękno nędzników,
Zawziętość zabijaków, cały bezwstyd fauna,
Puget, smutny imperatorze galerników,
O sercu, w którym wzbiera duma feodalna;
Watteau, karnawał światła, gdzie z jakby wprost z łąki
Słynne serca zlatują się lotem motyli,
Gdzie blask świec na tło zwiewne rzucają pająki
Lejąc czyste szaleństwo na bal jednej chwili;
Goya, koszmar, ten koszmar rzeczy niebywałej,
Kiedy sabat czarownic gra groteskę raju,
Gdzie lubieżne staruszki i dziewczynki małe,
Aby skusić szatanów, pończochy wciągają;
Delacroix, jezioro krwi - jak widmo kary -
Cień zielonych sosenek czerwienią rozdziera,
A po żałobnym niebie dziwny ton fanfary
Przebiega jak stłumione westchnienie Webera;
Ten płacz, co gotów wielbić, bluźnić, krzywoprzysiąc,
Ekstatyczne Te Deum i Zmiłuj się, Panie,
Jest echem, którym dudni labiryntów tysiąc,
Opium Bogów, co sercu da niepamiętanie!
To hasło powtarzane przez tysiące straży,
To rozkaz, którym tysiąc ust chłoszcze przestrzenie,
Sygnał, co na tysiącu cytadel się żarzy,
Krzyk strzelców osaczonych przez lat i milczenie!
Bowiem zaprawdę, Panie, jedynym na świecie
Dowodem, co zaświadczy o naszej godności,
Jest ten szloch, który płynie z stulecia w stulecie,
By - nim skona - dopełznąć na próg twej wieczności!
poem by Charles Baudelaire, translated by Antoni Lange
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Lilie wodne
Taki spokój rozlany w naturze,
Niebo takie czyste i pogodne -
Na jeziora przejrzystym lazurze
Zakwitają blade lilie wodne;
Zakwitają i z schyloną twarzą
Za czymś tęsknią i gonią, i marzą.
Sierp księżyca przegląda błyszczący
Przez nadbrzeżne sitowia i trzciny,
Łódka płynie po fali milczącej -
Na niej chłopiec patrzy w twarz dziewczyny,
A ta główkę rozmarzoną skłania,
Czyniąc jemu dziwne zapytania:
O czym marzą owe lilie smutne,
Zatopione w podwójnym błękicie?
Czy jak duchy jeziora pokutne
W śnie kwiecistym nowe biorą życie?
Gdzie je znowu w jasny wieniec wplata
Idealna twórcza piękność świata?
Czy też może służą za dyjadem
Utopionej w jeziorze dziewicy?
Albo tylko są odbiciem bladem
Ludzkich tęsknot wiecznej tajemnicy,
I dlatego sen życia je pieści
Echem naszych pragnień i boleści.
Ty się pytasz, mój biały aniele,
O czym marzą owe kwiaty senne?
W naszych piersiach kwitnie uczuć wiele,
A nie wiemy, gdzie biegną promienie,
I związani ze ziemią łańcuchem,
Nic nie wiemy, gdzie płyniemy duchem.
Wiemy tylko, że w ciągłej pogoni
Za tą marą piękności bezwzględną
Rozsiewamy kwiaty pełne woni,
Które kwitną chwil kilka i więdną,
Ale w każdym w krótkiej trwania dobie
Zostawiamy jakąś myśl po sobie.
Ja bym chciała - dziewczę się ozwało -
Mój sen życia powstrzymać w swym biegu
I zakwitnąć taką lilią białą,
Pełną woni na jeziora brzegu;
I nie ponieść żadnej serca straty,
Lecz tak zwiędnąć jako więdną kwiaty.
Ja się lękam w ciemną przyszłość płynąć
I utracić rajskich marzeń jasność;
Wolę raczej w chwili szczęścia zginąć
I twą miłość wziąć z sobą na własność,
I być pewną, że się nic nie zmieni
W blasku naszych wewnętrznych promieni.
Niech cię przyszłość, najdroższa, nie straszy!
- Odparł młodzian, topiąc wzrok w błękicie -
Myśmy najprzód już w miłości naszej
Zaczerpnęli nieśmiertelne życie
I możemy iść dalej bezpieczni,
Że się sen nasz za światem uwieczni.
Los nas może na zawsze rozłączyć,
Wyszukiwać męczarnie najrzadsze,
Może w serca truciznę nam sączyć -
Tych chwil szczęścia on jednak nie zatrze!
I zostawim nad swoją mogiłą,
Co nam spójnią nieśmiertelną było.
Może także nad tonią błękitną,
Tu gdzie teraz rozmawiamy z sobą,
Takie lilie znów po nas wy kwitną,
Naszych losów owiane żałobą,
I w niebiosa patrząc się pogodne,
Będą o nas marzyć lilie wodne.
poem by Adam Asnyk from Kwiaty
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Wypróbowałem również, że jest wielce pożyteczne, jeśli spoczywając w ciemności w swym łóżku, powtarzać sobie będziesz zarysy powierzchni kształtów uprzednio studiowanych lub inne rzeczy godne subtelnych rozważań. Jest to czynność chwalebna i pożyteczna dla utwierdzenia rzeczy w pamięci.
quote by Leonardo da Vinci
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Wróg
Młodość ma przepłynęła jedną chmurną burzą,
W którą tylko niekiedy promień serca padł,
Sad mój deszcze zalały olbrzymią kałużą,
Więc w owoc rzadki tylko przemienił się kwiat.
Dziś na progu jesieni, sercem już niemłody,
Z łopatą się do pracy ciężkiej muszę brać,
Aby doły wyrównać wyrwane przez wody,
Doły jak grób głębokie, gdzie mi przyjdzie spać.
Lecz wątpię, czy mym nowym, wymarzonym kwiatom
Pustka ma będzie dosyć w o pokarm bogatą,
Który siłę mistyczną w ich kielichy tchnie.
O rozpaczy, rozpaczy, czas pożera życie,
A wróg mroczny, co serca nasze chciwie ssie,
Krwią, którą my broczymy, tuczy się obficie.
poem by Charles Baudelaire, translated by Antoni Lange
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Wiejski kowal
Pod rozłożystym stoi kasztanem
Kuźnia wśród wiejskiej ustroni;
Silny, barczysty kowal w niej panem,
O grubej żylastej dłoni,
A jego ramion mięśnie stalowe
Potrafią złamać podkowę.
Włos kędzierzawy, czarny i długi,
Twarz jego – jak dębu kora;
Po czole potu spływają strugi
Od rana aż do wieczora:
Lecz patrzy dumnie ze swojego domu,
Gdyż nic nie winien nikomu.
Przez cały tydzień spod jego strzechy
Słychać gwar dziennej roboty.
Słychać sapiące powietrzem miechy
I spadające w takt młoty,
Które tak dźwięczą czysto i śmiele
Jak dzwony w bliskim kościele.
Powracająca dziatwa ze szkoły
Przez drzwi zagląda z rozkoszą:
Bawi ją widok ognia wesoły
I miechów, co się podnoszą.
I pryskających na wszystkie strony
Iskier ze sztaby czerwonej.
W niedzielę za to w skupieniu ducha
Czeladce on towarzyszy.
Świątecznych modłów i kazań słucha;
A kiedy śpiewy posłyszy,
Głos córki w świętym poznając pieniu,
W głębokim duma wzruszeniu.
Ten sam, co matka, głos ma dziewczyna;
Lecz matka śpiewa u Boga...
Więc z rozrzewnieniem o tej wspomina,
Co jeszcze w grobie mu droga.
I szorstką dłonią ociera oczy,
Skąd łza po twarzy się toczy.
Tak w trudzie, smutku, cichym weselu
Przez życie idzie swym torem;
Rano zadanie świeże na celu,
A koniec pracy wieczorem;
I co dzień świeże zbierając żniwo,
Na noc zarabia szczęśliwą.
O przyjacielu, przyjm dziękczynienia
Za tę naukę nam daną:
Tak w kuźni życia pośród płomienia
Do pracy wstawać trza rano
I każdy zamiar, każdy czyn potem
Pod twardym urabiać młotem.
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Uwielbienie
Umarły jeszcze będę wielbić ciebie!
I nie zapomnę pod ziemią czy w niebie
O twej jasności -
Boś ty mi była nie próżnym marzeniem,
Nie bańką zmysłów tęczowej nicości,
Lecz byłaś ducha ożywczym pragnieniem
Wiecznej miłości!
Nie otoczyłaś mnie pieszczotą senną
Ani też falą spłynęłaś płomienną
Na pierś stęsknioną,
Nie wprowadziłaś mnie na róż posłanie,
Gdzie tylko ciała w upojeniu toną -
Lecz mi piękności dałaś pożądanie,
Moc nieskończoną.
poem by Adam Asnyk from Publiczność i poeci (1876)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Stokrotki
I
Jakże żałuję tej szczęśliwej pory,
Kiedy stokrotki kwiatek pospolity
Zdał mi się w cudne ubranym kolory
I budził w sercu dziecinne zachwyty,
I kiedy długie majowe wieczory
Spędzałem, patrząc w Jasnych ócz błękity,
Cichego szczęścia pełen i pokory,
Bijący sercem, a nigdy niesyty.
A choć to było kwiecie takie skromne,
Nigdym się z prawdą marzeń nie rachował,
Bom miał rozkoszą serce nieprzytomne;
I kiedym usta różane całował,
Tom nic nie pragnął i nic nie żałował -
I dziś drżę jeszcze, gdy tę chwilę wspomnę...
II
Później, ach, wiele kwiatów egzotycznych
Widziałem, pełnych piękności i woni.
Dużo heroin znałem poetycznych,
Niosących uśmiech, łzy i serca w dłoni...
A przecież żaden z tych kwiatów rozlicznych
Wspomnieniem szczęścia mnie teraz nie goni,
I z tych postaci wzniosłych, eterycznych,
Od melancholii żadna mnie nie broni!
Bom się nie spotkał już z tym upojeniem,
Co jedno drogę do szczęścia otwiera,
Bez względu, czy jest prawdą, czy złudzeniem.
Bez niego serce powoli zamiera
I z ideałów blade maski zdziera,
I żegna zwiędłe stokrotki westchnieniem...
poem by Adam Asnyk from Kwiaty
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Kruche piękno
Dawno zwiędły kwiaty, które mi oddałeś.
Nie umiałeś zatrzymać szczęścia w dłoniach swoich.
Piękno kruche zbyt dla mnie,
Pogubiłam płatki.
Tylko obraz wciąż kwitnie w serca mego płótnie.
Kielich rąk twych wciąż pełny
I spragnione róże.
poem by Zofia Walas
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy!
Ja jednak mniemam, że płonne i błędne są te nauki, które nie zrodziły się z doświadczenia, macierzy wszelkiej pewności, i które nie prowadzą do znanych już doświadczeń, to znaczy takie, które ani w swym początku, ani w środku, ani na końcu nie przeszły przez żaden z pięciu zmysłów.
quote by Leonardo da Vinci
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Bodaj owa rzeczka
Bodaj owa rzeczka szuwarem zarosła,
Która mnie młodego w obcy kraj zaniosła,
Bodaj owa rzeczka rybek nie rodziła,
Która mnie młodego z domem rozłączyła,
Bodaj owa rzeczka wyschła do ostatka,
Że mnie tam zaniosła, gdzie nie znajdzie matka.
"Nie trzeba ci było, o mój chłopcze młody,
Puszczać się tak łatwo na wezbrane wody.
Nie trzeba ci było z domu się wydzierać,
Nie musiałbyś teraz z tęsknoty umierać.
Rzeczka będzie rzeczką i wciąż będzie płynąć -
Wstecz nie wróci woda, musisz marnie ginąć!
A twojej mogiły nie obleją łzami,
Tylko nad nią burze będą wyć nocami!"
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
* Architektem zaś nazwę tego, kto potrafi z nieomylną słusznością i według podziwu godnej metody zarówno w umyśle i duszy rozplanować, jak i w dziele utrwalić wszystkie te rzeczy, które poprzez ruch ciężarów, połączenia i zgrupowania ciał można w sposób nad wyraz godny zastosować znakomicie do potrzeb człowieka. A na to, żeby mógł to osiągnąć, musi posiadać znajomość rzeczy najlepszych i najwybitniejszych i przyswoić je sobie. Taki dopiero będzie architektem.
quote by Leone Battista Alberti
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!