W dzień złożenia zwłok Mickiewicza na Wawelu
Gdy na ziemię padł sztandar zdeptany,
Znak królewski z orłem i pogonią,
Gdy go wodze i dumne hetmany
Już przed wrogów zniewagą nie bronią,
Gdy go w strzępki stargała niewola
I pokryła noc milczenia głucha...
On go pierwszy uniósł z walki pola
I zamienił w jasny sztandar ducha,
I nad Polską rozwinął w błękicie,
Dając w pieśni nieśmiertelne życie.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Related quotes
Na obchód Słowackiego
Poeto! Oskarżono ciebie przed narodem,
Ze kazałeś bezwładnym poruszać się bryłom
I po swej śmierci niosąc pieśń - jak sztandar - przodem
Prowadziłeś bezbronne zastępy na wyłom,
Gdzie bez nadziei zwycięstw lały krew obficie.
Jeśli to twoją winą, że budząca życie
Pieśń jak orkan wstrząsnęła śpiącą grobów ziemię
I na chwilę zwiększyła naszych nieszczęść brzemię
Krwawe widmo ojczyzny wywołując z trumny;
Jeśli to twoją winą, że pchany rozpaczą
Naród zerwać chciał więzy - to możesz być dumny!
Ci, którzy ucierpieli najwięcej, przebaczą!
I Polska ci przebaczy, kochający synu,
I nie będzie dla ciebie żałować wawrzynu.
Bo święte hasła twoje, to nie hasła chwili,
Co przepadają mamie w ciężkich dniach rozbicia;
Wiara twa nie zawiedzie, miłość nie omyli,
Lecz poprowadzi naród do nowego życia.
Mylą się pokolenia w dróg swoich wyborze,
Jednak cel postawiony mylnym być nie może.
Gdyby nie głos natchniony narodowej lutni,
Który nie dał zmęczonym usypiać w letargu,
Czymże byśmy dziś byli my, nędzarze smutni? -
Gromadą niewolników na publicznym targu,
Narodem bez przyszłości, bez celu, bez części,
Którym pan jego gardzi, chociaż czasem pieści.
Wprawdzie by nas żywiła szczodrzej polska gleba,
A plon nasz by nie poszedł na pastwę płomieni;
Wprawdzie byłoby lepiej tym zjadaczom chleba,
Którzy się tuczyć pragną, z losem pogodzeni;
Lecz nad przyszłością naszą noc by zaszła głucha
I naród cały został bez serca, bez ducha...
Że tak nie jest - to twoja, o poeto, wina,
Więc potomność już wyrok ogłaszać poczyna
I laur, który od dawna tobie się należy,
Pośród nowych pokoleń bierzesz z rąk młodzieży.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XXIX
Póki w narodzie myśl swobody żyje,
Wola i godność, i męstwo człowiecze,
Póki sam w ręce nie odda się czyje
I praw się swoich do życia nie zrzecze,
To ani łańcuch, co mu ściska szyję,
Ani utkwione w jego piersiach miecze,
Ani go przemoc żadna nie zabije -
I w noc dziejowej hańby nie zawlecze.
Zginąć on może z własnej tylko ręki:
Gdy nim owładnie rozpacz senna, głucha,
Co mu spoczynek wskaże w grobie miękki -
I to zwątpienie, co szepcze do ucha:
Że jednym tylko lekarstwem na męki
Jest dobrowolne samobójstwo ducha.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Rozłączenie
Ujrzał ją znowu po latach
Z krzyżykiem w ręce...
Jak spała cicho na kwiatach
Po życia skończonej męce.
Ujrzał - gdy każde swe słowo,
Każde spojrzenie łaskawsze
Uniosła w ciemność grobową
Na zawsze.
Jak obcy przyszedł tu do niej
W dzikiej rozpaczy,
Wiedząc, że główki nie skłoni,
Nie wstanie i nie przebaczy;
Więc boleść piersi mu targa,
I stoi blady jak chusta,
I straszna tłoczy się skarga
Przez jego usta.
I mówi: "Już leżysz w trumnie,
Nic cię nie wzruszy -
Nie spojrzysz litośnie ku mnie,
Nie zdejmiesz ciężaru z duszy.
Nikt losów moich nie zmieni
I klątwy nikt nie odwoła,
Nie sięgnie w morze płomieni
Ręka anioła.
Nie dojdzie do twego ucha
Moje wołanie -
Przestrzeń przegradza nas głucha,
Wieczyste ciężkie rozstanie.
Na zawsze pomiędzy nami
Ciemna się przepaść rozwarła...
Mnie czoło występek plami,
A tyś umarła!
Dla innych nadzieją błyska
Grobowca łono,
Bo wiedzą, że duch odzyska
Miłość na ziemi straconą;
Dla innych rozstania chwile
Szybko uniesie czas rączy,
I znów kochanków w mogile
Wieczność połączy.
Lecz mnie zgon również jak życie
Od ciebie dzieli -
Obcą mi będziesz w błękicie,
Jak tu na zmarłych pościeli.
Przedział otworzy daleki
Ta śmierć, co innych przybliża...
Bo nas rozdziela na wieki
Znak krzyża!"
poem by Adam Asnyk from Album pieśni
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Panieneczka
Panieneczka, panieneczka,
Czesze złoty włos,
Śpiewną piosnką brzmią usteczka,
Nuci sobie w głos.
Białe lilie cicho drzemią
Otulone w cień,
Kołysane ponad ziemią
Falą chłodnych tchnień
Noc zamyka im kielichy,
Strzegąc czystych szat,
W niewinności pozór cichy
Stroi biały kwiat.
I powiada: śpijcie w cieniu!
Śpijcie, póki czas!
Gdy zakwita, w swym płomieniu
Słońce spali was.
Nie wzdychajcie, ach, przedwcześnie
Do skwarnego dnia:
Wymarzone szczęście we śnie
Krótko potem trwa.
Ale lilie, choć stulone,
Nocny piją chłód,
Już w słoneczną patrzą stronę
Na różowy wschód.
Oczekują tęsknie chwili,
Gdy z pieszczotą już
Biały kielich im odchyli
Blask promiennych zórz.
I daremnie noc na straży
Swych udziela rad...
O miłości dziewczę marzy,
A o słońcu kwiat.
poem by Adam Asnyk from Album pieśni
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Eros i Thanatos
Jest takie światło
W obrazach El Greca.
W powietrzu nasyconym
Najczęściej przed burzą,
W ogniu, który nie płonie,
W płomieniu, gdy gaśnie nagle
Jak życie lub miłość
Eros i Thanatos
To prawie to samo,
Bo nic się nie zmienia
Może tylko światło,
Gdy w twoich oczach nieodbite,
Blask traci.
poem by Zofia Walas
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In English | In Spanish | In Romanian
Bolesławowi Prusowi
Niechaj pracownik nie żali się cichy,
Gdy ziarno myśli wciąż rzucając świeże,
W oklaskach tłumu i błyskotkach pychy
za trud swój głośnej zapłaty nie bierze.
Rozgłos i sława przemija tak marnie
Jak tuman pyłu, którym wicher kręci...
Choć nagle cały widnokrąg ogarnie,
Znikając z oczu, znika i z pamięci.
Opada fala uwielbieniem wrząca
I tych, co w górę wyniosła na sobie,
Po krótkiej chwili znowu na dół strąca,
I grzebie żywcem w zapomnienia grobie.
Powoli nawet dźwięk imienia głuchnie -
Zgłuszą go nowi tłumu ulubieńce -
I w bezimiennym rozsypią się próchnie
Oznaki hołdów i laurowe wieńce.
Zginą od prądów chwilowych zawiśli
Za widmem sławy goniący sztukmistrze,
Lecz nie zaginie siew szlachetnych myśli
I nie przepadną natchnienia najczystsze.
Choć pracownika noc otoczy głucha,
Wyrosną kwiaty na cmentarnej grzędzie
I nieśmiertelna cząstka jego ducha
W sercu pokoleń późniejszych żyć będzie.
A nowych czasów dążenia i czyny,
Co nieświadomie zeń początek wiodą,
Te nie więdnące dając mu wawrzyny,
Będą dla niego najwyższą nagrodą!
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Excelsior
Szybko zapadał wieczorny mrok;
Alpejskim siołem przez górski stok
Szedł młodzian, niosąc w śniegu i lodzie
Sztandar z tym dziwnym godłem na przodzie:
Excelsior!
Czoło miał smutne, ale spod brwi,
Jakby miecz z pochwy, oko mu lśni;
Jak srebrnej fletni głos kryształowy,
Dźwięczy ton jego nieznanej mowy:
Excelsior!
Widzi on światła szczęśliwych chat,
Jasny i ciepły domowy świat;
Nad nim lodowców groźne widziadła,
Więc smutna skarga z ust się wykradła:
Excelsior!
"Nie próbuj szczęścia! – rzekł starzec doń –
Burza nad głową, potoku toń
Wezbranym nurtem huczy w parowie!"
Na to donośny głos ten odpowie:
Excelsior!
"Stój – rzekło dziewczę. – Zmęczoną już
Na mojej piersi głowę twą złóż!"
Łza w modrym oku błyska promieniem,
Lecz odpowiedział tylko westchnieniem:
Excelsior!
"Strzeż się gałęzi idąc przez bór,
Strzeż się lawiny, lecącej z gór!"
Tym go wieśniacy słowem żegnali...
A głos im odparł na górze w dali:
Excelsior!
O świcie, kiedy niebieska straż
Uczniów Bernarda, chyląc swą twarz,
Zanosi w niebo modły gorące,
Ten okrzyk przedarł powietrze drżące:
Excelsior!
Wędrowca wierny odnalazł pies:
On w śnieżnej zaspie znalazł swój kres;
Lecz trzyma jeszcze w ręku skostniałym
Ten sztandar z godłem dziwnym a śmiałym:
Excelsior!
Tam w szarym świetle porannych zórz
Martwy, lecz piękny spoczywa już,
A z toni niebios, pogodą tchnącej,
Głos na kształt gwiazdy mknie spadającej:
Excelsior!
poem by Henry Wadsworth Longfellow, translated by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
J. Kollarowi, wieszczowi odrodzenia Czech
Gdy lud Wasz wielką rocznicę dziś święci,
ja, polski pieśniarz, idę do Was w gości
oddać hold Wieszcza Waszego pamięci
i w cichem święcie sławiańskiej jedności
wraz z Wami sercem udział wzięć pospołu,
przy uczcie duchów, u wspólnego stołu.
Przed bohaterem, który w bój bezkrwawy
prowadził naród, budząc go do życia,
i z tej uśpionej, pięknej Córki Sławy,
zbutwiałe grobu otrząsał spowicia,
z pokorą swoje uginam kolano,
wpatrzony w zorzę geniuszu świetlaną.
Przed wodzem, który wówczas stał na straży,
gdy mrok niewoli ćmił wzrok ludu wszędzie,
i białogórskich podjął pieśń cmentarzy,
i krztałcił śpiewne języka narzędzie,
przed ojcem pieśni wiodącej do czynu,
w imieniu Polski składam liść wawrzynu.
Bliższym jest bowiem dla polskiego serca
ten, który skupia — niż ten co rozprzęga,
droższym, kto wskrzesza — niż ten, co uśmierca —
i żadna władców światowych potęga,
i żadna chwała równać się nie może
z tą, co ludowi nową niesie zorzę.
Cześć śpiewakowi! który w śnie proroczym
czuł, że z letargu cały naród wskrzesi,
cześć hetmanowi! w którego ślad kroczym
ku odrodzeniu z Wami, bracia Czesi!
Przez trud pokoleń i duchów torturę,
by oswobodzić piękrą Sławy Córę.
O Córko Sławy! zostań wierną sławie,
tej nieskalanej łzami i krwią cudzą,
niech cię rządzące zwycięzko bezprawie,
ani wszechwładztwa pokusy nie łudzą.
Szukaj natchnienia i sił w samej sobie,
i w tej przeszłości, która żyje w grobie!
Idż raczej z tymi, co cierpią i walczą,
nie chcąc zatracić samobójczo ducha,
i stać się tłuszczą helotów służalczą
nad którą dziejów noc zapadnie głucha, —
niż z tym olbrzymem, co krocząc zuchwały
wszystkie ludzkości depcze ideały.
Przyjdzie czas, w którym wypełnią się jeszcze,
tylko w zmienionej przez dzieje postaci,
Waszego piewcy te natchnienia wieszcze
o świętej zgodzie wśród sławiańskiej braci.
Skryte marzenia czas urzeczywistni:
w objęcia sobie padną nienawistni!
Gdy prąd duchowy, co kajdany łamie,
wszystkich podniesie i usamowolni,
wtedy staniemy do ramienia ramię,
równi z równymi i z wolnymi wolni!
I Sławiańszczyzna cała, silna, młoda,
przy bratniej uczcie ręce sobie poda.
poem by Adam Asnyk (1894)
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Na początku
Na początku nic nie było...
Tylko przestrzeń ciemna, pusta -
Wtem jej czarne błysły oczy
I różowe, świeże usta.
Od jej spojrzeń, od rumieńca
Zajaśniała świateł zorza,
A gdy pierwsze rzekła słowo,
Ziemia wyszła z głębi morza.
Gdy przebiegła ziemię wzrokiem,
Śląc jej uśmiech - rój skrzydlaty
Wzleciał ptaków i motyli,
A spod ziemi wyszły kwiaty.
Lecz nie istniał jeszcze człowiek,
Tylko martwa gliny bryła -
Aż nareszcie swym płomiennym
Pocałunkiem - mnie stworzyła.
I zbudziłem się do życia
W cudowności jasnym kraju...
Lecz mnie również tak jak innych
Wypędzono z tego raju.
poem by Adam Asnyk from Album pieśni
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Anakreontyk
Nie szczędź mi rajskich rozkoszy,
Różanych ustek nie żałuj!
Zanim się dzika myśl spłoszy,
Niebieska! ty swoim wzrokiem
Zalej mnie blasków potokiem,
Bez końca pieść mnie i całuj!
Odpędzę widziadła wstrętne,
Ze śmiercią hardo się zmierzę,
Gdy w pocałunki namiętne
Roztopię duchową dzielność:
W rozkoszy tych nieśmiertelność —
W tę jednę, ach! tylko — wierzę!
Przed twym ożywczym płomieniem
Dusza ma kielich otwiera,
Rozkwita z dziewiczem drżeniem
W świateł i woni obłoku,
W twych ustach i w twoim wzroku
Znajdując wieczność — umiera.
Eros zawstydzi się blady
Przed moich pragnień pożarem;
Wśród sennej życia biesiady,
Pijąc nadziemskie słodycze —
Wszystkie łzy twoje przeliczę,
Dobyte szczęścia nadmiarem.
A gdy się strawi doszczętnie
To życie nic już niewarte, -
W ostatniej chwili, namiętnie,
Na twojem oparty łonie,
W nowe się blaski przesłonię,
Patrząc w twe oczy otwarte.
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Leszek Biały
Wreszcie nad Polską naczelna władza,
W ręce się Leszka dostaje;
Leszek Krzyżaków do niej sprowadza,
Bratu Mazowsze oddaje.
Prusak z Jadźwingiem sieją mord krwawy,
Świętopełk knuje bunt skryty;
A gdy król zwołał zjazd do Gąsawy,
Został tam w łaźni zabity.
poem by Władysław Bełza from Dawni królowie tej ziemi
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Władysław II
Już Krzywousty zamknął powieki,
Syt ziemskiej sławy i czynów;
Ale zostawił kraj bez opieki,
Dzieląc go między swych synów.
Pierwszy z nich berło ujął w prawicę
Władysław, prawem starszyzny;
Lecz gdy na braci godził dzielnice,
Został wygnany z ojczyzny.
poem by Władysław Bełza from Dawni królowie tej ziemi
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XII
Wzniosłe dążenia, szlachetne pobudki,
Rozpaczne walki, zgliszcza i cmentarze,
Róże miłości, uczuć niezabudki
I ukochanych jasne przedtem twarze -
We mgłach przeszłości nikną, jak sen krótki...
A czas powoli w pamięci zamaże
Najdroższe rysy i najcięższe smutki,
I echa wspomnień zgłuszy w dziennym gwarze.
Na próżno serce chce zatrzymać w głębi -
Gdy szron jesienny kurczy je i ziębi -
Wdzięczne obrazy błogości dziecięcej;
Próżno chce wskrzeszać bieg minionej chwili
I tych, co z nami wspólnym życiem żyli:
To, co już przeszło, nie powraca więcej!
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Nie-bajka
Spadł z drzewa topoli pączek
I płynie z potoku pianą,
Na nim sieć osnuł pajączek,
Czyha na muszkę schwytaną.
Próżno się z więzów wyrywa
I targa sprężyste nici;
Gdy się wysunie wpółżywa,
Pająk w objęcia ją chwyci.
Z wolna ją dusi i gnębi,
Zanim śmiertelny cios zada,
A pączek płynie ku głębi,
Gdzie nurt potoku w dół spada.
I wkrótce po muszki klęsce,
Gdy się już więcej nie broni,
Z ofiarą razem zwycięzcę
Wir wodny pogrążył w toni.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
XXVIII
Ci, którzy jasność żegnają zniknioną,
Gdy burza całe zniweczyła żniwo -
Nad spustoszoną rozpaczając niwą,
Myślą, że wszystko ciemności pochłoną,
Dalszych rozkwitów mrożąc siłę żywą.
Tymczasem pod tą ciemności osłoną,
Pod dobroczynną martwości pokrywą,
Tysiącem kiełków drży już ziemi łono,
Ręką natury rozrzuconych skrzętną. -
W spowiciu nocy, w zimowej zamieci,
Bijące wewnątrz nie ustaje tętno.
I życie w głębi walką wre namiętną,
By się wydobyć, kiedy je oświeci
Brzask nowych wiosen lub nowych stuleci.
poem by Adam Asnyk from Nad głębiami (1894)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Gdy szron potem trawkę zwarzy
Gdy szron potem trawkę zwarzy,
Zmarszczy listki suche,
Coś ojcowie radzą starzy,
Jak wydać dziewuchę.
Gdy w cieplejsze ciągną światy
Wędrowne bociany,
Wraca z niczym z ojców chaty
Chłopiec ukochany.
Gdy upadną pierwsze śniegi,
Dziewczyna rozpacza,
Bo przychodzą na przeszpiegi
Swaty od bogacza.
Gdy nastaje dzionek krótki,
Trzaska jeździec z bicza,
Ojciec wnosi kielich wódki,
Zięcia grosz oblicza.
Gdy zmrożone staną rzeki,
Ścięte w grube lody,
Z ciężkim sercem w świat daleki
Rusza chłopiec młody.
Gdy pod śniegiem dyszą sioła,
Smutnie wrona kracze,
W ślubnym wianku do kościoła
Dziewczę, jadąc, płacze.
poem by Adam Asnyk
Submitted by anonym
| Vote! | Copy!
Człowiek i morze
Miłość dla morza wieczna w twoim wolnym łonie!
Morze jest twym zwierciadłem; ty swojego ducha
Badasz w wzburzonej fali, gdy toczy się głucha,
I niemniej gorzkie ducha twojego są tonie.
Ty chętnie się zatapiasz w głąb swego obrazu,
Ogarniasz go ramieniem i wzrokiem, a serce
Twe niekiedy się kocha w swej własnej rozterce,
Na głos tej skargi pełnej dzikiego wyrazu.
Wy jesteście milczący, posępni oboje,
Człowiecze! Nikt nie zbadał twych przepaści stoków,
Morze! Nikt nie zna skarbów twych skrytych mroków,
Tak skrywacie zazdrośnie tajemnice swoje!
I oto wieki wśród czasów otchłani,
A wy bój wciąż toczycie bez żalu, litości,
Tak dzika żądza mordu i śmierci w was gości,
O bojownicy wieczni, bracia niezbłagani!
poem by Charles Baudelaire, translated by Antoni Lange
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Ty czekaj mnie
Ty czekaj mnie, dzieweczko cudna,
Pod tą wysmukłą topolą!
Przysięgam ci - choć to rzecz trudna,
Że wrócę - gdy mi pozwolą.
Ty czekaj mnie i kochaj wciąż!
Będzie to wielką zasługą -
A jak się znajdzie dla ciebie mąż...
Nie każ mu wzdychać zbyt długo!
Lecz bierz z nim ślub i kochaj znowu,
Dopóki serca ci stanie,
I wierzyć chciej mojemu słowu,
Że to ci skróci czekanie.
Gdy minie już miłości szał -
Czekaj mnie pod tą topolą;
Chociażbym z grobu powstać miał,
Powrócę - gdy mi pozwolą.
poem by Adam Asnyk from Publiczność i poeci (1876)
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Preludium
Już niejeden obraz miły
Ciemne widma zasłoniły
I niejeden ślad zatarły,
Ślad przeszłości obumarłej.
Łzy, uśmiechy, kwiatów wieńce,
Pragnień ognie i rumieńce,
Sny miłości, szczęścia, chwały
Już się w drodze rozsypały...
Pozostały za mną w tyle
Na rozdrożach - lub mogile.
Lecz choć wszystko pierzchło, znikło,
Serce kochać nie odwykło,
I młodzieńczych natchnień chwila
Jeszcze duszę wciąż zasila;
Jeszcze czystym światłem błyska
Przez mgły ciemne i zwaliska,
I w ten życia wieczór szary
Rzuca wspomnień cudne mary.
Wciąż młodości wiara żywa
Pozrywanych snów ogniwa
W idealny wieniec splata
I wskazuje piękność świata.
Więc znów oczy mam zwrócone
Na jaśniejszą życia stronę,
Znów odczuwam - to, co piękne,
Znów przed śpiewnym głosem mięknę
I swych wspomnień mary blade
Znów z miłością na pierś kładę;
A gdy serce drży boleśniej,
To przerabiam łzy na pieśni.
poem by Adam Asnyk from Album pieśni
Submitted by Veronica Şerbănoiu
| Vote! | Copy!
Człowiek, gdy ma wybór, wybiera zwykle dobro. Zło wybiera wtedy, gdy wydaje mu się, że nie ma wyboru.
aphorism by Andrzej Majewski from Aforyzmy
Submitted by Dan Costinaş
| Vote! | Copy! | In Romanian